30 lipca 2017

Od Amor -Cd. Shane'a

Zastanawiłam się przez chwilę. Decyzja była naprawdę trudna.
- Zgoda. - powiedziałam całując go. W jednej sekundzie nasze usta złączyły się ze sobą. To było naprawdę niesamowite.
- No to teraz czekam na zaręczyny i ślub. - zaśmiałam się. Shane uśmiechnął się i kiwnął głową.
- Czas załatwić formalności związane z wybudowaniem stajni. - rzekł mężczyzna.
- Musi być ogroooomna! - zawołałam. Shane jeszcze raz się uśmiechnął, po czym zniknął w samochodzie. Ja natomiast usiadłam pod rozłożystym dębem i zaczełam szkicować. Ołówek sunął gładko po niebeiskiej kartce. Zrobiłam parenaście projektów padoków oraz stajni z boksami. Po jakiś trzech godzinach przyjechał Shane.
- Co tam kombinujesz? - zapytał.
- A, no nic, tak sobie rysuje. - odparłam. Mężczyzna przejrzał parę szkiców po czym stwierdził:
- Hmm.. ładne. Projekty stajni?
- Można tak powiedzieć. - odrzekłam. - Po prostu nienawidzę nic nie robić. - dodałam.
- Może pójdziemy wieczorem na plażę? - zaproponował Shane.
- W sumie czemu nie. - odpowiedziałam. - A potem skoczymy na lody! - zawołałam entuzjastycznie. Zaczęłam powoli się obawiać jak Shane wytrzyma z taką wariatką. No, ale cóż jego problem. Podeszłam do Nekko i zaczełam ją głaskać po pysku. Widać było iż zaprzyjaźniła się już  z Trajanem. To dobrze, w końcu będą musieli razem dzielić stajnię.
< Shane?>

Od Shane'a -Cd. Amor

Wracaliśmy powoli do stajni Amor nic się do mnie nie odzywała. Kątem oka zerkałem na nią,  była zamyślona. Nie dziwię się jej musiałem ostro namieszać jej w głowie swoim dziwnym zachowaniem. Po powrocie do stajni ogarnęliśmy konie wstawiając do ich boksów. Amelie zabrała nas do stajni gdzie były pegazy i jednorożce. Amor biegała tak podekscytowana,ze nie sposób było ogarnąć to jej szaleństwo. Ale nic nie przebije momentu kiedy zobaczyła Nekko a jeszcze jak babka powiedziała, ze jest na sprzedanie. Męska szybka decyzja dopięta prze zemnie, że ją bierzemy bo zaraz pół stajni wykupi. Ta mnie nagle przytuliła i ze słowami "Kocham Cię"
-Dobrze dobrze króliczku z ADHD bo zaraz mi żebra połamiesz
-Ahhh tak sorki -opamiętała się przez chwilę
Poszliśmy z Amelie wypisać umowę i jak zobaczyłem cenę klaczy to mnie troszkę zdziwiło
-Kartą mogę ? bo w gotówce nie mam przy sobie tylu pieniędzy
-Zrób przelew -kobieta podała mi laptopa a ja zrobiłem przelew
Amor dosłownie przestępowała z nogi na nogę.
Wypożyczyliśmy przyczepę od kobiety aby przewieść klacz,gdy była już zapakowana ruszyliśmy.
-Jeny Shane jesteś niesamowity ..
-Cóż ta klacz była warta siedmiu żyć -Hmm ?
-Powiedzmy,że płatny zabójca zarabia sporo kasy a ten koń był aż tyle warty
-Wiem,że jesteś zabójcą u nas .. ale zabijałeś dla pieniędzy ?
-Nie tylko dla pieniędzy z resztą to nie jest rozmowa na ten moment
-To po co to zacząłeś ?
-Tak mi się wymsknęło ..
Po dojechaniu na miejsce rozpakowaliśmy klacz. Zanim się obejrzałem to Trajan się pojawił.
-Dobra jadę oddać przyczepę .. do zobaczenia potem
Odwoziłem przyczepę w nocy po dojechaniu na miejsce odwiesiłem ją i gdy zamierzałem wykręcić i wracać dosłownie znikąd pojawiła się Amelie.
-Oddaje
-Spoko, mogę mieć prośbę ?
-Jaką ?
-Popsuł mi się kran w domu rzucisz okiem ?
-Dobra
Wysiadłem z auta i poszedłem do jej domu. Znalazłem narzędzia i zająłem się kranem. Kobieta dziwnie się zachowywała była miła zbyt miła za często przypadkiem ocierała się o mnie lub kładła rękę na moim ramieniu.
-Napijesz się może wina ?
-Nie dzięki prowadzę.. kran naprawiony uszczelka była do wymiany
-Dzięki co ja bym zrobiła .. facet jest potrzebny w domu ..
-Dobra ja muszę jechać już ..
-No rozumiem bardzo Ci dziękuje jeszcze raz -szepnęła i pocałowała mnie w policzek
Poszedłem do auta i ruszyłem. Po dzisiejszym dniu byłem zmęczony jednak musiałem jeszcze załatwić kilka rzeczy. Gdy zaparkowałem auto od razu wziąłem się do roboty. Budowałem to całą noc przy miejscu zamieszkania Amor.
Kiedy zaczęło świtać skończyłem wreszcie i usiadłem na ziemi aby odetchnąć. Nagle obok mnie pojawiła się dziewczyna
-Co to ??
-Powiedzmy,że chwilowe zadaszenie coś w rodzaju małej stajenki dla koni.
-Dziękuje Ci po co to wszystko robisz ?
-No nie wiem,może dlatego,że zasługujesz na to ..
-Chciałabym z tobą pogadać szczerze
-Rozmawiamy .. cały czas ..
-Zdradzisz mi w końcu czego chcesz ?
-Powiedziałem Ci wczoraj ... decyzja jest twoja
-Decyzja ... jaka decyzja ?
-Czy chcesz być zemną
-Ja o tobie prawie nic nie wiem .. jesteś cały czas zamknięty w sobie .. unikasz rozmowy .. jeśli chce się czegoś o tobie dowiedzieć zbywasz mnie.
 -Jeśli obiecam,że postaram się to zmienić .. ?

<Amor>

29 lipca 2017

OD Avem

Podniosłam się, lekko rozciągając. Dawno z nikim nie rozmawiałam, wszyscy byli co chwilę zajęci, albo po prostu sama... Byłam zbyt nieśmiała, na jakąkolwiek rozmowę. Bardzo zależało mi na Amor, w sumie to była jedyna wadera z którą miałam jakikolwiek kontakt, może by tak do niej zajrzeć? Uśmiechnęłam się na tą myśl, więc jak pomyślałam, tak zrobiłam. Poszłam do jej jaskini i weszłam. Zaczęłam się rozglądać. Nie było jej? Dziwne, jeszcze jest rano, co by ją tak zatrzymało, żeby jej tutaj nie było? Zmarszczyłam brwi i podeszłam do jej posłania. Wyniuchałam jej zapach i zaczęłam jej szukać z nosem przy ziemi. Czułam jej zapach, a gdy złapałam trop. Pobiegłam w tamtą stronę.
- Dawaj! Złap mnie!
- ZARAZ CIĘ ZŁAPIE! HAHA!

O uszy obiły mi się dwa, szczenięce głosy. Gwałtownie na chwilę się zatrzymałam. Czyje to były dźwięki? Coś mi tu nie gra, tylko jeszcze nie wiem co...
Ponownie pobiegłam za jej zapachem. Znalazłam się w ciemnych zakątkach lasu... Po co ona by tu przyszła?
- MAM CIĘ!
- No nie! Znowu!?
- AHAH! Ej czekaj... Co to jest?
- O NIE! POMOCY!
- SAYONA!!

 Zacisnęłam oczy. Kto by znał moje imię? Czyj jest ten głos? Mam tyle pytań teraz, a jakby mi ich nie brakowało...
- Amorencja!? - zaczęłam krzyczeć. Rozglądałam się, a po chwili zobaczyłam, jak Amor jest przywiązana do wielkiej pajęczyny. Gwałtownie do niej podbiegłam i uwolniłam.
- Pfe, fuj, mam pajęczyne w ustach!
- Amor?! Co ty tutaj robisz?! Czemu nie było cię ra-- - gwałtownie przerwał mi trzask gałęzi - C-co to było?
- Dzięki za ratunek, ale teraz ona na nas poluje.
- "Ona"? - uniosłam brew. Prze de mną wyskoczył wielki...
- O to o---
- PAJĄK!!!!!

<Amor? Sensei wróć do mnie :c>

Uwaga!

Od dnia dzisiejszego (29 lipiec 2017 r.) będzie można publikować samemu opowiadania. Wystarczy, że do któreś z adminek (albo admina, nie zapominać o mnie, halo) wyślecie swój gmail.
~ Amortencja

Od Amor -Cd. Shane'a

Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się co się do cholery stało. Po chwili jednak porzuciłam wszystkie moje myśli w kąt.
- Ej! Błagam jeśli chcesz mi coś zasugerować to powiedz to! - wyjąkałam. Wsiadłam na klacz i ruszyliśmy przed siebie. Przez całą drogę zamyślałam się nad wszystkim, nawet nie spostrzegłam iż dotarliśmy do stadniny.
- O, już wróciliście. - zauważyła Amelie. - Jak chcecie to rozejrzyjcie się po stajni. Tam na lewo znajdują się boksy z pegazami i jednorożcami. - dodała po chwili. Podekscytowana pobiegłam łapiąc Shane'a za rękę.
- No chodź! - zawołałam. Dotarliśmy do długiego pomieszczenia. W dwóch równych rządkach stały zadbane boksy. Z paru zagród wystawały końskie pyski.Wesoła biegałam tu i ówdzie tak, że mężczyzna nei mógł mnie dogonić.
- Zaczekaj! - wysapał. Podeszłam do jednego z boksów. Moim oczom ukazał się cudowny widok. 
- Och! Ta klacz jest cudowna! Jak się zwie? - zapytałam właścicielkę.
- Nekko. - odparła kobieta.
- A jest na spzredaż? - zapytałam nieśmiało. Shane spoglądął to na mnie, to na wierzchowca.
- Oczywiście. - odpowieda po chwili zastanowienia Amelie.
- No to postanowione. Kupujemy.  - odparł Shane.
- Yeeeeah! - zawołałam. Z niewiadomych przyczyn przytuliłam się do Shane'a i wyszeptałam:
- Kocham cię.
< Shane?>

9 lipca 2017

Od Exan'a

Pożegnałem się z Amnesią i postanowiłem, że pójdę gdzieś się przejść i powspominać, a to o moim bracie, o rodzinie i o szczenięcych latach. Wtedy ni stąd ni zowąd coś świsnęło i stal zasyczała, wbijając się głęboko w ziemię. Miecz utkwił w ziemi przede mną. Już wtedy mogłem się domyślić, że to sprawka mojego brata no i miałem rację.
- Hej, a oto mój słodki braciszek- wydobył się odgłos za mną, odwróciłem się i ujrzałem mocno zbudowanego basiora, z charakterystycznym tatuażem na pysku i nad okiem. Uśmiechał się na mój widok. Zaskoczony trochę byłem jego widokiem i to mocno. Chciałem go objąć, ale na krótko bo mój brat wiedział, że.... zawsze mam zmienną orientację. To mój brat zawsze był ten najlepszy, zawsze to on miał pierwszy partnerkę, a ja obok niego byłem cieniem. I w końcu i tutaj zaszedł, i odnalazł mnie. Brat odszedł z uśmiechem w swoją stronę, a mi się lekko ciężko zrobiło na sercu, że mimo tak dużego czasu rozłąki, nadal traktuje mnie za słabszego. Bo zawsze wierzy, że jak młodszy i słabszy wpadnie w kłopoty, to ten starszy i silniejszy zawsze mu pomoże. Westchnąłem ciężko i położyłem się pod jakimś drzewem i nadal przeżywałem to spotkanie. Nagle z drzewa zszedł jakiś basior, zerwałem się.

<Jakiś basior?>

Od Shane'a -Cd. Amor

Jechaliśmy spokojnie aby konie odsapneły.
Nagle zrobiło się dziwnie miałem złe przeczucia i jak zwykle nie myliłem się.
Konie zaczęły się płoszyć,a na ziemi wylądował gigantyczny smok.
-No to super-mruknąłem sam do siebie.
Amor wiele nie myśląc ruszyła na niego.
Ogarnąłem ogiera i patrzyłem jak dziewczyna walczy i jak reaguje smok.
Smok miał nietypowe umiejętności potrafił przyswajać magiczne ataki przeciwnika i stawał się silniejszy. Wziołem katanę i ruszyłem
-Nie używaj mocy bo on to pochłania i jest silniejszy
Kiedy ogier pobiegł w miarę blisko skoczyłem Srokowo na pysk i wbiła katanę w czaszkę. Po chwili zeskoczyłem na ziemię.
-Weź tą linę -rzuciłem jej to co miałem przyczepione do siodła takie leasso.
Złapała i zaplątała smokowi łapy po czym gad upadł na ziemię.
Na spokojnie podszedłem do niego stanąłem na jego pysku i ponownie wbiłem moją broń w jego czaszkę.
-Już po nim
-Chyba tak .. -szepnęła
Wsiedliśmy na konie i ruszyliśmy.
-Shane ...
-Co ?
-Czy Ty zawsze taki jesteś ?
-Jaki ?
-Nie wiem jak to określić...
-Tajemniczy trzymający innych na dystans ?
-Tak ...dlaczego ?
-Powiedzmy że jestem potworem ..potwory takie już są
-Nie jesteś
-Nie znasz mnie i nic o mnie nie wiesz
-Wiem co lubisz wiem jak walczysz ..
-Ale nie znasz mojej historii nie znasz mojego charakteru nie wiesz do czego jestem zdolny
-Zdradzisz mi coś
-Po co abyś się oddaliła ode mnie ? Aby mnie to zabolało ? Abyś się mnie bała jest dobrze tak jak jest.
-Chce Cię poznać Shane .. obiecuję nie odale się,nie będę się bała...
-W ogromnym skrócie musiałem zabić swoją rodzinę aby zdobyć większą moc mych oczu. Potem miałem trzy żony każdą kochałem ale byłem zmuszony je zabić dla kolejnych poziomów mocy mych oczu. Gdyby nie to nie byłbym taki silny.
-A mnie zabił byś?
-Nie muszę już zabijać osiągnąłem swój cel więc nie ..
-Czemu gdybym się oddaliła od Ciebie było by Ci smutno ?
Westchnąłem i zeskoczyłem z konia po czym usiadłem na łączące. Po chieli Amor zrobiła to samo spadając obok mnie.
Nie chciałem odpowiadać jej na to pytanie.
Zwyczaje przysunałem się do niej położyłem dłoń na jej policzku aby spojrzała na mnie. Lekko musnołem jej usta po czym zetknąłem na nią
-Czy Ty -szepnęła
-Nie mów nic nie traktuj tego jako pytania ja nie oczekuję odpowiedzi zostawiam Cię z tym a Ty rób co chcesz

(Amor)

7 lipca 2017

Od Shakuy'i Do Arthura

I BUM! Co się dzieje? Gdzie ja jestem?
A tak. Przy wielkim wodospadzie, gdzie woda nie leci, tylko stoi w miejscu. Nad niebie zauważyłam klucz ptaków, które także zastygły w miejscu. O czym ja mówię?
Zatrzymałam czas.
---
Postanowiłam się przemóc i zamieniając się w człowieka, wybrałam się do ludzkiego miasta. Tym razem jednak nie reagowałam na każde zwierze, które chciało mnie zaatakować - no o co im do jasnej ciasnej chodzi?! Tyle, że co miałam zrobić z ludźmi, którzy najpierw na mnie wpadają, a potem zapraszają na kawę? Cóż... starałam się zachowywać normalnie, bynajmniej sprawiać takie wrażenie. Trevor był niskim i zarośniętym mężczyzną ubrany w skórzaną kurtkę i glany. Zaprosił mnie do kawiarni i wydawał się bardzo miły, kiedy nagle nie zaczął mówić o swoim zainteresowaniu - polowaniu na wilki. Mówił, ze cudownie jest je zabijać, a potem obdzierać ze skóry, czasem sprzedawać. Pochwalił się nawet portfelem, który był właśnie zrobiony z ich skóry. Nie mam pojęcia kiedy wybuchłam. Aby nie przemienić się w środku budynku wybiegłam z kawiarni i podążyłam w jakąś tam stronę. On nie chcąc mi dać spokoju, ruszył za mną. Postanowiłam, że pokaże mu, co to być wilkiem. Zaprowadziłam go do uliczki, tam najpierw wyżywałam się słowami, a potem nagle przybrałam wilczą postać i go zaatakowałam. Tyle, że drań był przygotowany. Kopnął mnie ciężkim butem i wycelował bronią, która wyjął z kieszeni. Nim strzelił zdążyłam zatrzymać czas.
Ale go ponownie "włączyć"? Nie umiem.
Dlatego teraz siedziałam przy nieruchomym wodospadzie. Ile czasu już minęło? Został chyba jeszcze kwadrans. Skierowałam się do lasu, aż doszłam do małej polanki z jeziorkiem. Tam nad ziemią wisiał brązowy skrzydlaty wilk, który albo własnie startował, albo lądował - raczej to drugie, patrząc na zwieszoną głowę. Ignorując go podeszłam do jeziorka, aby napić się wody. Sądząc, iż mam jeszcze zatrzymany czas dla siebie, myliłam się. Nagle wszystko wróciło do normy, a ja wylądowałam w wodzie, kiedy skrzydlaty wilk lądując wepchał mnie do niej.

<Artur?>

Od Amor -Cd. Shane'a

Skierowałam klacz w stronę polany, natychmiast popędziłam konia do galopu.
- Chodź ścigamy się! - zawołałam do Shane'. Ten zaśmiał się popędzając Juniora.
- Jak tak dalej będziesz jeździć to mnie nie przegonisz. - stwierdził Shane. Zaśmiałam się serdecznie.
- Raz za czasu trzeba dać ci fory. - rzekłam przyciskając łydki. Poleciałam cwałem. Nie minęło pięć minut, a już znaleźliśmy się na polanie. Była ogormna, wokoło śpiewały ptaki, a w oddali było widać las. Słońce wręcz uśmiechało się do nas na jasnoniebieskim nieboskłonie. Łąka była rozsiana wspaniałymi kolorowymi makami, konwaliami, niedaleko znajdowały się krzaki cierpkiego agrestu. Zwolniłam klacz do stępa i zaczęłam wyczyniać akrobacje. Muszę przyznać iż woltyżerka nieźle zaimponowała Shane'owi. W ten niebo zaczęło czernieć, wilki w oddali wyć. Stał się mrok. 
- Co się dzieje? - zapytałam. 
- Nie wiem. - odparł Shane. Na niebie pojawił się ogromny czarny cień. Niespodziewany trzepot skrzydeł i .. tak smok. 
- Z kąd wziął się tu ten smok? - zapytałam. 
- A bo ja wiem. To miejsce wręcz wypełnione jest magią, smok mógł ją wyczuć i przylecieć. - odparł Shane. Smoczysko wylądowało. Wyjęłam zza pleców miecz i ruszyłam do ataku. Napzremiennie używałam swoich zdolności by pokonać bestię. Na szczęście do ataku przyłączył się również mój towarzysz. Konie były niespokojne. Wierciły się, stawały dęba. 
- No to co robimy? - zapytałam. 
< Shane?>

Nieobecność!

Amortencja zgłasza nieobecność od dnia 9 lipca do 23 lipca z powodu wyjazdu nad morze.

Nieobecność!

Maverick zgłasza nieobecność w dniach od 7 - 16 lipca.

5 lipca 2017

Nieobecność!

Avem zgłasza nieobecność do 20 lipca z powodu wyjazdu.

Nieobecność!

Nair (Queer, Nakta) zgłasza nieobecność do 10.07, powodem jest wyjazd.

4 lipca 2017

Od Shane'a -Cd. Amor

Wiedziałem,że Amor kocha konie więc umuwiłem się z Amelie i spytałem czy możemy przyjechać. Gdy kobieta wyraziła zgodę podzieliłam się tą nowiną z dziewczyną która zareagowała ogromnym entuzjazmem. Jeszcze chwilę powiedziałem pod drzewem po czym udałem się do swojego miejsca zamieszkania aby wziąć prysznic i umyć włosy. Wysuszyłem je i ogarnąłem aby jakoś wyglądać. Poszperałem w szafie i znalazłem bryczesy oraz sztyblety i sztylpy.
Ubrałem białą bokserka i koszule błękitną w kratę nawet znalazłem swój kapelusz.
Poszedłem w umówione miejsce i jak zawsze czekałem na dziewczynę kiedy wreszcie się pojawiła wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy. Podróż minęła mam w całkiem miłej atmosferze i dość szybko. Kiedy zaparkowałem auto i wysiedliśmy z niego poznaliśmy Amelie która co nieco powiedziała nam o swoim miejscu. Po krótkim spacerze i wypiciu kawy wybraliśmy się do stajni z której mogliśmy wybrać sobie wierzchowce. Mi Od razu spodobał się Ogier o imieniu Junior.
-Biorę Juniora a Ty ?
-Zastanawiam się jeszcze ..
Dziewczyna przeszła się po stajni i wybrała wreszcie klacz.
-Ja biorę Kirkę.
-Ok
Poszliśmy po sprzęt naszych koni i zaczęliśmy je czyścić oraz siodłać.
Wreszcie wsiedliśmy i ruszyliśmy jadąc w parze obok siebie

(Amor masz pole do popisu opisania naszej jazdy .. proszę zostaw mi tylko motyw powrotu do stajni )

3 lipca 2017

Od Aflana - Cd. Amnesii

Stawiałem ostrożne kroki, jakby ziemia pode mną skrywała zbyt wiele tajemnic, bym mógł postępować normalnie. Ale, zaraz, cofnij. To jest mój najzwyklejszy w życiu, udokumentowany sposób chodzenia. Zawsze trzeba zachować czujność, nawet jeśli by się spało. O tak, lekki, nigdy ciężki, sen. Zawsze gotowość do szybkiego obudzenia. Jednak nie zawsze gotowość do odpowiedniego zareagowania przez mgiełkę snu, odczuwalną czasem nawet przez cały dzień ( a może i noc? ).
- Idziesz? - spytałem, gdy odwracając łeb zauważyłem nadal stojącą w miejscu Amnesię. Być może bała się tego miejsca, być może tak na prawdę nie miała zamiaru tutaj już nigdy więcej przychodzić, gdyż zdarzyło się coś, co wszystko zepsuło. Nie byłem pewien, w końcu las ten jest niezbadany, sama nazwa wskazuje. Wszystko mogło się zdarzyć wśród tych drzew. Teraz posępnych, zdających się krzyczeć przeróżne przestrogi w naszym kierunku, chcąc albo nas zniechęcić, albo też uratować życia. Cóż, ryzyko teraz wydawało mi się kuszące, jednak jeśli będę miał wybór uciec lub też pomóc waderze, prawdopodobnie ucieknę. No tak, chamstwo w państwie, prawda? Ale ryzykować życia za kogoś, kogo nawet nie znam? Z resztą, wydaje się szybka. I na tyle mądra, by potrafić w odpowiedniej chwili użyć tych swoich skrzydełek. Z resztą, pewnie zaraz gdzieś pojawiłby się Dayton, rycerz bez zbroi, odziany w setki łusek błyszczących w świetle błyskawic przecinających niebo, jak to zwykle bywa podczas krwawych starć, zwłaszcza w książkach, filmach i innych tego typu pierdołach. Ale książki, to nie takie pierdoły. O, nie, co do tego nie ma wątpliwości, nawet najmniejszej.
- Przydarzyło ci się coś ciekawego, gdy byłaś tutaj ostatnio? - spytałem po paru minutach wędrówki, kryjąc zaciekawienie gdzieś głęboko w sobie. Rozejrzałem się na boki, całość sprawiała upiorne wrażenie.
- Poznałam parę przyjaznych istot - wyznała krótko. Czyżby się stresowała? Nic dziwnego, gdyż szelest gdzieś w oddali rozległ się po raz kolejny. Tym razem bliżej. Miałem niemal stuprocentową pewność, iż zmierza w naszym kierunku, ale nie miałem zamiaru tego mówić na głos. Mógłbym je spłoszyć. Lub też spłoszyć swoją towarzyszkę. A miałem ochotę poznać coś żyjącego w tych stronach, i to wielką. Nastawiłem uszu, nieznajomy mi zapach stał się jeszcze mocniejszy. Woń czegoś starego, czegoś nieodgadnionego. Ziejącego postrach wśród tutejszych wilków, i pewnie nie tylko wilków, zważywszy na nasze położenie.
- Przyjaznych? W jakim sensie? - zbyłem uniesienie brwi, chciałem podtrzymać rozmowę, nie wiem właściwie, czemu. Być może, by mieć więcej czasu na zastanowienie się, co nas czeka, zanim ona nie zada tego pytania. Bo szczerze mówiąc, po prostu czułem, że zaraz powie coś na temat tajemniczych odgłosów. Kolejne trzaśnięcie gałęzi, tym razem głośniejsze. I bliższe. Ktoś się skradał, jednak chciał, byśmy zdawali sobie sprawę z jego obecności. Ciemna, groźna moc, aura grozy zaczęła otaczać mnie i zapewne Amnesię, musiała to wyczuć. Być może chce nas przestraszyć, być może szykuje się do ataku. Byłem gotowy. Czy też do ucieczki, czy też do rozrywania gardeł każdego, kto warzy się mnie tknąć. I być może i ją, przecież to członek watahy. Powinienem jej pomóc, to mój obowiązek. Z resztą, ona także mi pomogła, choć miałem szansę sam się ratować, zrobiła to. I jestem jej coś dłużny. Miałem jednak ochotę na rozrywkę, jaką mogłaby mi dostarczyć walka. Krwawa, nie kącząca się walka, prowadząca do śmierci. Czyżby moja mroczniejsza strona, będąca moim drugim odzwierciedleniem już chciała się ujawnić? Być może. Tyle
dobrego, że potrafię ją trzymać w ryzach. Własne pazury, kły oraz mięśnie.

< Amnesia? >

Od Amor -Cd. Shane

Nie mogłam się doczekać. Pobiegłam szybko do pokoju by się przebrać. Przegrzebywałam szafę w zdłuż i wszerz by odnaleźć mój stary strój jeździecki. Po kilkunastu minutach w końcu się udało. 
- Tu jesteś! - zawołałam. Założyłam szybko czarną marynarkę, bryczesy oraz oficerki. 
- W końcu. - mruknął zniecierpliwiony Shane. 
- No i jak wyglądam? - zapytałam kręcąc się w kółko. 
- Całkiem ładnie. A teraz chodź, bo się spóźnimy. - rzekł mężczyzna. Wsiadłam do czerwonego Porshe i odjechaliśmy. Nie pytajcie dlaczego czerwone Porshe, stało na ogródku. Nie miałam prawa jazdy. Logiczne co nie? Mam samochód, ale prawka już nie. Spoglądałam przez okna pojazdu. Mijaliśmy ogromne lasy, rozłożyste łąki oraz ogromne miasta. 
- Wiesz co jest najgorsze w życiu? - zapytałam. 
- Nie. - odrzekł Shane. 
- Samotność. Brak drugiej osoby. Kiedy żyje się samotnie wszystko jest nudne, natomiast kiedy jest z nami osoba, którą się kocha nawet najnudniejsze czynności stają się wspaniałą przygodą. - powiedziałam. Nastała niezręczna cisza. Zaczęłam się z nudów bawić moimi złotymi kosmykami. Nagle samochód się zatrzymał. 
- Dojechaliśmy. - rzekł Shane. Wysiadłam i w jednej chwili oniemiałam. Przed moimi oczyma ujawił się wspaniały widok. Ogromne rozłożyste padoki na których konie spacerowały, potężna stadnina wykonana z drewna. Wokoło pachniało świeżym sianem. 
- Bella mówiła, że przyjedziecie. - odezwał się kobiecy głos. Znikąd pojawiła się przed nami kobieta. Miała długie brązowe włosy i duże zielone oczy. Twarz miała ładnie opaloną. Uśmiechała się. 
- Witajcie w stadninie. Nazywam się Amelie. - przedstawiła się. - Jak chcecie to się rozejrzyjcie. Strasznie rzucacie się w oczy, jesteście naznaczeni magią. W sumie jak wszystko tutaj. - stwierdziła.
- Że jak? - zapytałam zdziwiona. 
- Normalnie. Wszystkie te konie oraz zwierzęta są magiczne. Tylko ludzie naznaczeni magią mogą je zobaczyć w pełni okazałości. - wytłumaczyła nam Amelie. 
< Shane? Plis zostaw mi potem odpiskę jeszcze z wizyty w stadninie. >

Od Zero -Cd. Willow

Dzień był taki piękny... Zachciało mi się iść na polowanie. Zabrałam wszystkie potrzebne rzeczy w tym mój Diamentowy Miecz na wszelki wypadek. Szedłem akurat polną ścieżką i już miałem wejść do lasu gdy nagle ktoś mnie zaatakował od tyłu. Całym swoim ciężarem prawie że upadłem na grzbiet jednak w ułamku sekundy uniosłem się w postaci orła by dostrzec przeciwnika i go zaatakować. Zanurkowałem, ale uświadomiłem sobie że to niepewna wadera bojąca się że idę ją skrzywdzić. Zmieniłem się w swoją pierwotną postać. Uśmiechnąłem się do niej i ona odwzajemniła uśmiech. Lecz nagle uciekła wzrokiem.
- Hej. - zacząłem rozmowę. Spodziewałem się że nic nie odpowie. - Jestem Zero. A ty zapewne Willow, która uwielbia książki. Mam rację? - nacisnąłem trochę by choć wypowiedziała jedno zdanko. Spojrzała się na mnie szczerze.
- Skąd wiesz? - spytała zaszokowana. Zaśmiałem się cicho. - Nie śmiej się ze mnie! - warknęła.
- Spokojnie! - krzyknąłem tonem co najmniej śmiesznym.
- To z czego się tak rżysz?
- Z tego że każdy mnie pyta: <Skąd wiesz?> albo: <A...Ale jak?>. Nadal sam nie mogę w to uwierzyć mimo że mam to coś od urodzenia. - wyjaśniłem. - Jesteś nowa. Wiem. Idę właśnie na polowanie. Może chcesz się wybrać ze mną? - podpytałem szybko i z resztą skutecznie zmieniając temat.
- No dobra. - rzekła po czym zaburczał jej brzuch.

~ Po polowaniu. ~


Położyłem jej sarnę na ściętym na kształt stołu drzewie. Zjadła ją szybko.
- Kim jesteś w tej watasze? - podpytała z pełnym pyskiem.
- Obrońcą hierarchii. - rzuciłem przyjaźnie.
- Ja szpiegiem. - wyprzedziła moje pytanie. Ściemniało się. Nadszedł czas na pożegnanie. - No to do...
- Jutra? - dokończyłem.
- Tak. Chyba tak. - zaśmiała się. - Przyjacielu. - po czym dodała i w wyśmienitych nastrojach się rozeszliśmy. Klapnąłem ciężko na kanapę po czym ospale westchnąłem. W zatrważającym szybkim tempie zasnąłem.

~Sen.~


- Zero! - krzyknęła Yutoki. Odwróciłem się gwałtownie i jednocześnie zadając śmiertelny cios mojemu wrogowi. Podbiegłem do niej rzucając mój miecz na ziemię.
- Myślałem że mnie zostawiłaś. Tak na zawsze. - łza pociekła mi po policzku. Wtem cicho się zaśmiała po czym usłyszałem wojowniczy krzyk jej konkubenta.
- Żegnaj, na zawsze Zerusiu... - rzekła pogardliwie po czym poczułem straszny ból... Zdążyłem tylko się odwrócić i stanąć na dwóch łapach i w tej samej chwili wydłubać oko wilczurowi. Upadłem z mieczem w boku. Mocno krwawiłem. Miałem zamknąć oczy gdy nagle zjawił się mój tata, który kiedyś był medykiem. Złapał mnie za głowę i coś zaczął ze mną robić. Straciłem przytomność.

~Koniec snu.~

- Zero! Zero! - krzyknęła Willow. Otworzyłem swoje zaspane powieki... - No, śpiochu! Krzyczałeś przez sen. Czy wszystko jest ok? - spytała. Pokiwałem twierdząco głową.

Willow?

Od Shane'a -Cd. Amor

Nie pamiętam kiedy ostatnio się tak świetnie bawiłem poczułem się jak dzieciak pomimo tego że miałem już swoje lata.
Po tych wygłupach poszliśmy do spa. Z pomieszcenie wyłonił się mężczyzna i podszedł do Amor po czym przywitał się i zaczął masować jej ciało. Nie wiem ale poczułem chyba coś w rodzaju zazdrości. Z tego stanu wyrwał mnie dotyk kobiety i jej głos.
-Niech się Pan rozluźni trochę
Już po paru minutach dostrzegłem że facet flirtuje z Amor co mi się bardzo nie spodobało.
-Jak się Pan nazywa ?
-Shane
-Bella miło mi ma Pan jakieś zainteresowania ?
- Sztuki walki o jazda konna
-Moja siostra ma stajnię
-Fajnie ..
Nagle kobieta dała mi swoją wizytówkę
-Jak coś zapraszam
-Ok
Po chwili zaczęliśmy gadke o autach i motocyklach sportowych. Nie wiem kiedy ta godzina zleciła po zabiegu poszliśmy z Amor do szatni po czym spotkaliśmy się przed basenem.
-I jak podobało się ?
- Super było ..a tobie jak się podobało
-Spoko dostałem zaproszenie do stajni siostry Belki
-Super ..
Nie dało się nie dostrzec sztucznego uśmiechu na jej twarzy. Poszliśmy do Amor na kolację po drodze rozmawialiśmy o nadchodzących dniach. Planowałem trenować Trajana więc nie było w przeciągu trzech dni szans na kolejne spotkanie.
Amor na kolację zrobiła spaghetti zjedliśmy je szybko po czym stwierdziłem,że już pora na mnie. Wyszedłem niemal bez słowa i udając się do swojego domu

*** Kolejne trzy dni ****

Oswajałem trajana ze swoją bronią aby się nie bał oraz z technikami jakich używałem. Musiał przyzwyczaić się do ognia i dźwięku Chidori oraz jego blasku. Dosiadałem go i uczyłem reagować na komendy.

****Czwarty dzień ***

A Trajan miał wolne a ja zacząłem swój ostry trening po trzech godzinach cały spocony usiadłem pod drzewem bez koszulki aby odetchnąć. Nagle usłyszałem głos Amor
-Przeszkadzam ?
-Nie właśnie mam przerwę coś się stało?
-Nie .. Tak przyszłam pogadać
-Chcesz jechać dziś do stajni tej kobiety ?
-Myślałam że sam będziesz chciał jechać
-Planowałem z tobą podobno lubisz
-No pewnie.  Ale super
-To widzimy się za dwie godziny, ogarniemy się i jedziemy.

(Amor)

2 lipca 2017

Od Amor -Cd. Shane

Omg.. dlaczego do cholery nie został jeszcze moim mężem? Uwielbia jazdę konną i zabijanie, zna się doskonale na potworach i w dodatku taaki uroczy. Szlag, co ze mną jest nie tak?
- Oh.. dziękuje! - odparłam z szerokim uśmiechem. - A teraz właź do basenu. - dodałam.
- Nie chce mi się teraz. - odpowiedział Shane. Wyszłam z basenu i z całą moją siłą wrzuciłam go do wody.
- No to skoro jesteś już mokry ścigamy się. Kto ostatni przy zjeżdżalniach stawia kolację. - zaśmiałam się.
- Zapomnij! - zawołał mężczyzna. Ruszyłam przed siebie, woda nie stanowiła żadnego oporu. Sunęłam pomiędzy bawiącymi się dziećmi i wyprzedziłam Shane'a.
- Pierwsza. - oznajmiłam wychodząc z basenu. - A co do kolacji. Nie martw się, ja ją zrobię kiedy wrócimy do mojego apartamentu. - powiedziałam.
- No ale chodźmy zjeżdżać, bo nam dnia zabraknie. - odparł Shane.
- Racja. - przytaknęłam. Usiadłam na szczycie zjeżdżalni, by chwilę potem szybkim śmignięciem skończyć w basenie. Wraz z Shane'em obczailiśmy wszystkie możliwe zjeżdżalnie na basenie. Było czadowo! Później przyszła pora na saune. Rozsiadłam się wygodnie by się zrelaksować. Siedzieliśmy tam dobrą godzinę rozmawiając. 
- Co teraz? - zapytałam. 
- Spa. - odpowiedział mężczyzna. Uśmiechnęłam się, w sumie zawsze się uśmiecham. W przeciągu ostatnich miesięcy ten dzień był jak dotąd najspokojniejszy. Nic tylko się cieszyć.  

< Shane?>

Od Exana -Cd. Amnesia

Leciałem wraz z waderą w czarną przepaść ( O ile tak zrozumiałe, czytając twoje opowiadanie) Amnesia zamknęła oczy. Zrobiłem to co ona i nagle spadliśmy. Spadliśmy, ale do wody!!! Woda była lodowata, a ciemność spowodowała że nie wiedzieliśmy gdzie iść. Do tego lodowata woda uniemożliwiała mi użycie magii ognia. Było zbyt ciemnio, aby coś zauważyć, a nie mogłem oświetlić nam pomieszczenia. Woda z czasem robiła się coraz zimniejsza. Po każdym wydechu wydobywała się para.
- Amnesia, jesteś?
Amniesia zakaszlała, zakrztusiła się.
- Jestem, chol*ra... zamarzniemy tutaj- powiedziała i zaczęła szczekać zębami, w sumie tak jak ja. Postanowiliśmy więc popłynąć, ale z każdą próbą zgadnięcia w którą stronę jest ląd, natrafialiśmy po ciemku na skalną ścianę. Krążyliśmy wokół, trzymając się skalnej ściany do puki, aż zorientowaliśmy się, że jesteśmy w okrężnej pułapce.
- Kur** zamarzniemy tu- warknąłem i próbowałem ocieplić się na każdy możliwy sposób, nie mogłem liczyć na ogień. Nagle zanurzyłem się i zacząłem patrolować pod wodą, czy nie ma jakiegoś wyjścia.. płynąc tak głębiej zauważyłem jakieś mętne światło. Wynurzyłem się.
- Amnesia, płyń za mną
Amniesia zanurzyła się i obaj popłynęliśmy ku mętnemu światłu, podwodny korytarz poprowadził nas później do jakiejś części jaskini, był ląd. Wyskoczyłem z wody jak poparzony i próbowałem się na wszelki sposób ocieplić. Obczepywałem się co jakiś czas z nadmiaru wody, a sierść wyglądała, jakbym dostał piorunem. Ogień był we mnie słaby... z ziemi wyrosły płomienie ognia. Ogień z jądra ziemskiego wchłonął we mnie, dając mi minimalną (ale zawsze jakąś) energię. Rozpaliłem ogień i usiedliśmy przy nim. Obaj wyglądaliśmy jak zmoknięte szmaty, a kapało z nas jak z liścia po porannej rosie.
- G-g-gdzie teraz?- zapytałem, szczekając zębami
- Nie wiem... brrr ale zimno
- Przybliżmy się bliżej do ognia

<Amnesia?>

Od Shane'a -Cd. Amor

Nie często pozwalam sobie na wypady do restauracji. Zwłaszcza na niezdrowe jedzenie,ale nie potrafiłem jak odmówić miała w sobie coś przekonującego. W sumie nie wiem czemu cieszyło mnie kiedy ona się uśmiechała. Pomimo tego,że byłem gburowaty. Siedzieliśmy i jedliśmy nie wiem czemu przypomniały mi się czasy kiedy zabierałem poprzednie dziewczyny na randki. Potrafiłem wtedy się śmiać i być szarmacki oraz romantyczny. Przez myśl mi przeszło czy nie mógł bym być taki jak kiedyś. Gdy skończyliśmy jeść zaproponowałem wypad na basen,w sumie przydałoby pozbyć się tych zbędnych kalori. Nie spodziewałem się, że dziewczyna aż tak entuzjastyczne zareaguje na ten pomysł. Kiedy kielnerka przyniosła rachunek wyciągnąłem portfel i zapłaciłem za nas pomimo protestu Amor. Gdy wyszliśmy dziewczyna poruszyła temat sytuacji która miała miejsce chwilę temu.
-Ja zamówiłam,czemu Ty zapłaciłeś
-Bo Ty zamawiałaś
-Hmmm to taka randka ? -spytała
-Może
Skierowaliśmy w stronę basenu. A ja znowu przypomniałem sobie dawne czasy.
-Shane ?
-Hmmm ?
-Co lubisz robić?
-Poza zabijaniem .. chyba jazda konna
-Masz teraz pegaza
Po wejściu na basen wzięliśmy stroje i karzede z nas poszło do swojej szatni. Przestałem się i poszedłem do dżakuzji.
Amor wyszła na pływalnię w dwu częściowym kostumie. Znowu wyglądała tak,że ciężko było oderwać od niej wzrok. Na całe szczęście po mnie nie widać nigdy emocji zawsze wydaje się obojętny i lekko znudzony. Dziewczyna weszła i usiadła obok mnie.
-Coś taki dziwny?
-Raczej zrelaksowamy po tych przygodach
-Idziemy na te ogromną zjeżdżalnie? a potem do sauny ?
-Pewnie polecam Ci potem wizytę w spa
-Nie mamy karnetu na to
-Już opłacone -uśmiechnąłem się łobuzersko do niej

(Amor?)

1 lipca 2017

Od Amor -Cd. Artur

- Pięknie tu. - stwierdziłam. Wokoło ptaszki śpiewały, kwiatki kwitnęły. Rozmowa z Arturem jedząc kebaba. Niezły pomysł, czemu nie. Kiedy skończyliśmy obiad zastanawialiśmy się co robić dalej. 
- Miasto jest ogromne. Możemy tu zostać na noc. Mam apartament w centrum miasta. Mamy ogromny wybór rozrywki. - powiedziałam. 
- No to może tor motorowy? - zaproponował Artur. 
- Świetny pomysł. Jest niedaleko, za teatrem. - rzekłam mężczyźnie.Wstaliśmy z ławki. Ruszyliśmy miastem na tor. Kiedy tam dotarliśmy zapłaciłam za wejściówki i weszliśmy do pomieszczenia. Założyłam rękawiczki i strój do jazdy na motorze. Na Artura nie musiałam długo czekać. Już chwilę później wsiadałam na motor. Kobieta starała się nam wytłumaczyć jak się jeździ, jednak ja postanowiłam sama się nauczyć. Odpaliłam maszynę i ruszyłam. Jazda sprawiała mi ogromną przyjemność, z łatwością wykonywałam różnego rodzaju triki. Artur spoglądał na mnie zdziwiony. 
- Wow. Nieźle jeździsz. - rzekł Artur. 
- Dzięki. - odparłam z uśmiechem. Na torze siedzieliśmy praktycznie cały dzień, dopóki słońce nie zaczęło chować się za horyzont. 
- Czas się zawijać. - powiedziałam. Szliśmy miastem prosto do mojego mieszkania. Po godzinie byliśmy na miejscu. 
- Czuj się jak u siebie w domu. - rzekłam. - Oprowadzę cię po domu. - zaproponowałam. Pokazałam mężczyźnie dom, po czym zaprowadziłam go do jego pokoju.
< Artur?>

Od Amor -Cd. Shane'a

Zajadałam się jajecznicą. Była pyszna. 
- Jest przepiękny. - powiedziałam spoglądając na pegaza. Shane kiwnął głową. 
- Może wybierzemy się dziś do miasta? - zaproponowałam. 
- Hmm.. czemu nie. - odparł basior. Po śniadaniu ruszyliśmy w stronę miasta. Ogromna metropolia zachwycała rozmachem. Wysokie wieżowce, samochody pędzące po ulicy. Ludzie krzątający się po ulicach miasta. 
- Uwielbiam spędzać tu czas. - rzekł Shane.
- Nie dziwię ci się. - odparłam. Przeszliśmy przez park. Przez pół dnia spacerowaliśmy tu i ówdzie. Zgłodniałam. 
- Shaneee, pójdziemy na pizze? - zapytałam błagalnym tonem. Mężczyzna spojrzał na mnie. Po chwili westchnął i rzekł:
- Pewnie. 
Podskoczyłam ze szczęścia. Ruszyliśmy w stronę pizzerii. Usiedliśmy przy stoliku. W lokalu nie było za dużo klientów. Pomieszczenie nie było duże. Było tam kilka stolików. Podeszła do nas kelnerka.
- Co podać? - zapytała. 
- Pizzę farmerską i dwie cole. - złożyłam zamówienie. Kelnerka skinęła głową. Nie musieliśmy długo czekać na zamówienie. Już parę minut później pałaszowaliśmy pizze popijając colę. 
- Obok otwierają basen. Może się tam wybierzemy? - zaproponował znudzony Shane. 
- Pewnie! - odparłam z uśmiechem. Wyszliśmy z lokalu. 
< Shane?>

Drobna uwaga. Na pewno umrzecie.

Autor zdjęcia: Safiru
Drobna uwaga. Na pewno umrzecie.

Imię: Willow
Pseudonim: Will, Willy, albo Walia
Wiek: 3 lata
Płeć: Wadera
Rasa: Żywiołak
Charakter: Zacznijmy od tego, że Will nie potrafi się odzywać do innych ludzi, a kiedy ktoś zwróci się do niej, albo udaje że nie słyszy, albo po prostu dyskretnie ucieka. Zwykle nikt na nią nie zwraca uwagi, ponieważ jej ulubionym zajęciem jest ciche czytanie książki. Jeżeli osoba, którą wyjątkowo lubi i ma z nią dobry kontakt, zrobi jej coś złego; zdradzi ją itp, Willow już nigdy jej nie zaufa. Jak można się domyślić dziewczyna ma fobie społeczną. Boi się ludzi i wszystkich oskarża o naśmiewanie się z niej. Nie potrafiłaby się z nikim pokłócić, bo zawsze wtedy odbiera jej mowę. Dziewczyna jest bardzo mądra, ale nie zdaje sobie z tego sprawy. Uważa bowiem, że jest głupim beztalenciem, które nie poradzi sobie nigdy w życiu. Nigdy nie znajdzie swojej drugiej połówki, ponieważ nawet jeśli się spotkają, on po jakimś czasie odejdzie. Interesuje się filozofią, głównie filozofów zajmujących się człowiekiem. Uważa, że wtedy może się dzięki nim uczyć. Z powodu swojego pesymizmu i sytuacji w domu ma anoreksję i bulimię.
Stanowisko: Szpieg
Głos: I'm Poppy.  
Orientacja: Biseksualna
Zauroczenie: Nope.
Partner: ...
Potomstwo: Brajan, Dżesika i Britni (taki żart.)
Rodzina
Sudan - Ojciec
Alia - Matka
Rodzeństwo †
Moce: Kriokineza - siłą umysłu może zamrażać lub schładzać obiekty.
Umiejętności: Potrafi szybko biegać, ale niestety równie szybko się męczy, więc to nie jest jej ulubione zajęcie.
Ulubiony kolor: Czarny. Albo biały. Oba są idealne dla niej.
Urodziny: 05.07
Lubi: Lubi leżeć samotnie na łące i rozmyślać.
Nie lubi: Rozmawiać z innymi.
Ciekawostki: Ma świetny wzrok
Inne zdjęcia: -
Kontakt: Hw - BlackSatan