3 lipca 2017

Od Aflana - Cd. Amnesii

Stawiałem ostrożne kroki, jakby ziemia pode mną skrywała zbyt wiele tajemnic, bym mógł postępować normalnie. Ale, zaraz, cofnij. To jest mój najzwyklejszy w życiu, udokumentowany sposób chodzenia. Zawsze trzeba zachować czujność, nawet jeśli by się spało. O tak, lekki, nigdy ciężki, sen. Zawsze gotowość do szybkiego obudzenia. Jednak nie zawsze gotowość do odpowiedniego zareagowania przez mgiełkę snu, odczuwalną czasem nawet przez cały dzień ( a może i noc? ).
- Idziesz? - spytałem, gdy odwracając łeb zauważyłem nadal stojącą w miejscu Amnesię. Być może bała się tego miejsca, być może tak na prawdę nie miała zamiaru tutaj już nigdy więcej przychodzić, gdyż zdarzyło się coś, co wszystko zepsuło. Nie byłem pewien, w końcu las ten jest niezbadany, sama nazwa wskazuje. Wszystko mogło się zdarzyć wśród tych drzew. Teraz posępnych, zdających się krzyczeć przeróżne przestrogi w naszym kierunku, chcąc albo nas zniechęcić, albo też uratować życia. Cóż, ryzyko teraz wydawało mi się kuszące, jednak jeśli będę miał wybór uciec lub też pomóc waderze, prawdopodobnie ucieknę. No tak, chamstwo w państwie, prawda? Ale ryzykować życia za kogoś, kogo nawet nie znam? Z resztą, wydaje się szybka. I na tyle mądra, by potrafić w odpowiedniej chwili użyć tych swoich skrzydełek. Z resztą, pewnie zaraz gdzieś pojawiłby się Dayton, rycerz bez zbroi, odziany w setki łusek błyszczących w świetle błyskawic przecinających niebo, jak to zwykle bywa podczas krwawych starć, zwłaszcza w książkach, filmach i innych tego typu pierdołach. Ale książki, to nie takie pierdoły. O, nie, co do tego nie ma wątpliwości, nawet najmniejszej.
- Przydarzyło ci się coś ciekawego, gdy byłaś tutaj ostatnio? - spytałem po paru minutach wędrówki, kryjąc zaciekawienie gdzieś głęboko w sobie. Rozejrzałem się na boki, całość sprawiała upiorne wrażenie.
- Poznałam parę przyjaznych istot - wyznała krótko. Czyżby się stresowała? Nic dziwnego, gdyż szelest gdzieś w oddali rozległ się po raz kolejny. Tym razem bliżej. Miałem niemal stuprocentową pewność, iż zmierza w naszym kierunku, ale nie miałem zamiaru tego mówić na głos. Mógłbym je spłoszyć. Lub też spłoszyć swoją towarzyszkę. A miałem ochotę poznać coś żyjącego w tych stronach, i to wielką. Nastawiłem uszu, nieznajomy mi zapach stał się jeszcze mocniejszy. Woń czegoś starego, czegoś nieodgadnionego. Ziejącego postrach wśród tutejszych wilków, i pewnie nie tylko wilków, zważywszy na nasze położenie.
- Przyjaznych? W jakim sensie? - zbyłem uniesienie brwi, chciałem podtrzymać rozmowę, nie wiem właściwie, czemu. Być może, by mieć więcej czasu na zastanowienie się, co nas czeka, zanim ona nie zada tego pytania. Bo szczerze mówiąc, po prostu czułem, że zaraz powie coś na temat tajemniczych odgłosów. Kolejne trzaśnięcie gałęzi, tym razem głośniejsze. I bliższe. Ktoś się skradał, jednak chciał, byśmy zdawali sobie sprawę z jego obecności. Ciemna, groźna moc, aura grozy zaczęła otaczać mnie i zapewne Amnesię, musiała to wyczuć. Być może chce nas przestraszyć, być może szykuje się do ataku. Byłem gotowy. Czy też do ucieczki, czy też do rozrywania gardeł każdego, kto warzy się mnie tknąć. I być może i ją, przecież to członek watahy. Powinienem jej pomóc, to mój obowiązek. Z resztą, ona także mi pomogła, choć miałem szansę sam się ratować, zrobiła to. I jestem jej coś dłużny. Miałem jednak ochotę na rozrywkę, jaką mogłaby mi dostarczyć walka. Krwawa, nie kącząca się walka, prowadząca do śmierci. Czyżby moja mroczniejsza strona, będąca moim drugim odzwierciedleniem już chciała się ujawnić? Być może. Tyle
dobrego, że potrafię ją trzymać w ryzach. Własne pazury, kły oraz mięśnie.

< Amnesia? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz