7 lipca 2017

Od Amor -Cd. Shane'a

Skierowałam klacz w stronę polany, natychmiast popędziłam konia do galopu.
- Chodź ścigamy się! - zawołałam do Shane'. Ten zaśmiał się popędzając Juniora.
- Jak tak dalej będziesz jeździć to mnie nie przegonisz. - stwierdził Shane. Zaśmiałam się serdecznie.
- Raz za czasu trzeba dać ci fory. - rzekłam przyciskając łydki. Poleciałam cwałem. Nie minęło pięć minut, a już znaleźliśmy się na polanie. Była ogormna, wokoło śpiewały ptaki, a w oddali było widać las. Słońce wręcz uśmiechało się do nas na jasnoniebieskim nieboskłonie. Łąka była rozsiana wspaniałymi kolorowymi makami, konwaliami, niedaleko znajdowały się krzaki cierpkiego agrestu. Zwolniłam klacz do stępa i zaczęłam wyczyniać akrobacje. Muszę przyznać iż woltyżerka nieźle zaimponowała Shane'owi. W ten niebo zaczęło czernieć, wilki w oddali wyć. Stał się mrok. 
- Co się dzieje? - zapytałam. 
- Nie wiem. - odparł Shane. Na niebie pojawił się ogromny czarny cień. Niespodziewany trzepot skrzydeł i .. tak smok. 
- Z kąd wziął się tu ten smok? - zapytałam. 
- A bo ja wiem. To miejsce wręcz wypełnione jest magią, smok mógł ją wyczuć i przylecieć. - odparł Shane. Smoczysko wylądowało. Wyjęłam zza pleców miecz i ruszyłam do ataku. Napzremiennie używałam swoich zdolności by pokonać bestię. Na szczęście do ataku przyłączył się również mój towarzysz. Konie były niespokojne. Wierciły się, stawały dęba. 
- No to co robimy? - zapytałam. 
< Shane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz