Leciałem wraz z waderą w czarną przepaść ( O ile tak zrozumiałe,
czytając twoje opowiadanie) Amnesia zamknęła oczy. Zrobiłem to co ona i
nagle spadliśmy. Spadliśmy, ale do wody!!! Woda była lodowata, a
ciemność spowodowała że nie wiedzieliśmy gdzie iść. Do tego lodowata
woda uniemożliwiała mi użycie magii ognia. Było zbyt ciemnio, aby coś
zauważyć, a nie mogłem oświetlić nam pomieszczenia. Woda z czasem robiła
się coraz zimniejsza. Po każdym wydechu wydobywała się para.
- Amnesia, jesteś?
Amniesia zakaszlała, zakrztusiła się.
- Jestem, chol*ra... zamarzniemy tutaj- powiedziała i zaczęła szczekać
zębami, w sumie tak jak ja. Postanowiliśmy więc popłynąć, ale z każdą
próbą zgadnięcia w którą stronę jest ląd, natrafialiśmy po ciemku na
skalną ścianę. Krążyliśmy wokół, trzymając się skalnej ściany do puki,
aż zorientowaliśmy się, że jesteśmy w okrężnej pułapce.
- Kur** zamarzniemy tu- warknąłem i próbowałem ocieplić się na każdy
możliwy sposób, nie mogłem liczyć na ogień. Nagle zanurzyłem się i
zacząłem patrolować pod wodą, czy nie ma jakiegoś wyjścia.. płynąc tak
głębiej zauważyłem jakieś mętne światło. Wynurzyłem się.
- Amnesia, płyń za mną
Amniesia zanurzyła się i obaj popłynęliśmy ku mętnemu światłu, podwodny
korytarz poprowadził nas później do jakiejś części jaskini, był ląd.
Wyskoczyłem z wody jak poparzony i próbowałem się na wszelki sposób
ocieplić. Obczepywałem się co jakiś czas z nadmiaru wody, a sierść
wyglądała, jakbym dostał piorunem. Ogień był we mnie słaby... z ziemi
wyrosły płomienie ognia. Ogień z jądra ziemskiego wchłonął we mnie,
dając mi minimalną (ale zawsze jakąś) energię. Rozpaliłem ogień i
usiedliśmy przy nim. Obaj wyglądaliśmy jak zmoknięte szmaty, a kapało z
nas jak z liścia po porannej rosie.
- G-g-gdzie teraz?- zapytałem, szczekając zębami
- Nie wiem... brrr ale zimno
- Przybliżmy się bliżej do ognia
<Amnesia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz