Pożegnałem się z Amnesią i postanowiłem, że pójdę gdzieś się przejść i
powspominać, a to o moim bracie, o rodzinie i o szczenięcych latach.
Wtedy ni stąd ni zowąd coś świsnęło i stal zasyczała, wbijając się
głęboko w ziemię. Miecz utkwił w ziemi przede mną. Już wtedy mogłem się
domyślić, że to sprawka mojego brata no i miałem rację.
- Hej, a oto mój słodki braciszek- wydobył się odgłos za mną, odwróciłem
się i ujrzałem mocno zbudowanego basiora, z charakterystycznym tatuażem
na pysku i nad okiem. Uśmiechał się na mój widok. Zaskoczony trochę
byłem jego widokiem i to mocno. Chciałem go objąć, ale na krótko bo mój
brat wiedział, że.... zawsze mam zmienną orientację. To mój brat zawsze
był ten najlepszy, zawsze to on miał pierwszy partnerkę, a ja obok niego
byłem cieniem. I w końcu i tutaj zaszedł, i odnalazł mnie. Brat odszedł
z uśmiechem w swoją stronę, a mi się lekko ciężko zrobiło na sercu, że
mimo tak dużego czasu rozłąki, nadal traktuje mnie za słabszego. Bo
zawsze wierzy, że jak młodszy i słabszy wpadnie w kłopoty, to ten
starszy i silniejszy zawsze mu pomoże. Westchnąłem ciężko i położyłem
się pod jakimś drzewem i nadal przeżywałem to spotkanie. Nagle z drzewa
zszedł jakiś basior, zerwałem się.
<Jakiś basior?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz