24 czerwca 2017

Od Aflana - Cd. Amadeusza

Zachowanie Amadeusza przyznam, było co najmniej dziwne. Zirytowany i zbity z tropu obserwowałem, jak szedł lekko kiwając ogonem na boki, jakby chciał odgonić złośliwe muchy zbierające się wokół. Problem tylko taki, że ich nie było. Poprosił o wskazanie gór, chciał znaleźć jaskinię. Przecież to naturalne, że w takich grotach się materaca raczej nie znajdzie. A tak w ogóle, to po co mu on? Czy śpi tylko i wyłącznie pod ludzką postacią i chce wprowadzić do siebie setki mebli, jak w luksusowej willi? Boże, dlaczego wilki w tych czasach są takie wybredne i nieprzystosowane do niczego, co zesłała im natura? Ciągle tylko "Nie poluję, to zbyt brutalne...", "Te kamienie są za niewygodnie, by na nich siedzieć!, "O której jadasz kolację?",... Jakby, do cholery, wszystko miało nieść ze sobą wygody i być nietrudne. Ale po jakiego żyć w taki sposób? Jeszcze raz spojrzałem na sylwetkę samca wesoło drepczącego w dół zbocza. Jego dwukolorowe futro oraz okulary na pysku, w tej chwili niewidoczne, wydawały mi się jeszcze bardziej dziecinnie niż wcześniej wymienione rzeczy. Jakby oczekiwał od życia tylko ułatwień. Nie mnie jednak osądzać jego zachowanie, sposób bycia, być może ciężka przeszłość za nim. Cięższa, niż mogę to sobie wyobrazić. Jednak staram się być otwarty na wszelakie rozwiązania, nawet jeśli w grę wchodziło przeżycie spuszczonej bomby atomowej tuż obok cielska wilka. Ech.... Poszedłem w ślad za nim, naśladując jego ruchy. Z tym wyjątkiem, że stawiałem dłuższe i nieco szybsze kroki, gdyż chciałem zmniejszyć dzielącą nas odległość.
- A więc jakiego rodzaju jaskiń, czy czegokolwiek innego, poszukujesz? - spytałem z lekkim znudzeniem. W końcu pięciogwiazdkowego hotelu raczej tu nie znajdzie. Dlaczego nie zaszyje się więc w mieście, wśród tysięcy podobnych twarzy i nie zacznie żyć spokojnie? Odwrócił łeb w moją stronę, zdziwiony moją obecnością lub też udając. Sam nie wiem, dlaczego za nim lezę. Nie jestem najlepszy w odgadywaniu, "dlaczego?" i "po co?". To zbyt skomplikowane jak na tą chwilę - być może z nudów, ale zawsze znajdzie się coś do roboty. Chociażby bezczynne leżenie i myślenie o wszystkim i o niczym, zarazem. Ach, czy tylko mnie ta nuda nigdy nie dopada? Mogę siedzieć i nic nie robić i jest... zaskakująco fajnie.
Fajnie to będzie, jak sobie pójdziemy.
Nienawidzę typa, ale co mogę poradzić? Zepsuty do szpiku kości, moich kości, wytwór samego diabła mający na celowniku każdego, a zwłaszcza mnie. Chociaż da się przyzwyczaić, czasem szlag trafia i mnie, i jego. Intrygujący obrót spraw, czyż nie?
- Czegoś wygodnego, zdecydowanie - odparł nieco bardziej pogodniej, niż wcześniej, jednak wciąż w jego głosie brzmiała wyraźna niechęć, a może zwykły brak zaufania? Ale czy można go dosłyszeć? Trudno powiedzieć, później się nad tym będę zastanawiał.
- To by wytłumaczyło materac - powiedziałem, a raczej mruknąłem cicho. lecz dosłyszalnie. Moja wypowiedź natomiast niewiele się różniła od pozostałych - monotonna, wypowiedziana jakby na odpieprz. Aż śmiesznie wyszło, doprawdy. - Jednak wiedz, że go raczej nie znajdziesz, chyba że porzuconego gdzieś w lesie. Śmierdzącego, brudnego, a to chyba nie spełnia twoim kryteriom - stwierdziłem z sarkazmem, nieco mniej ciężko.

 < Wybacz, pies się drze, że chce na spacer. I gdzie tu sprawiedliwość??? >.< Ughh >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz