26 czerwca 2017

Od Shakuy'i - Cd. Amnesii

Kiedy mówiła o jakimś psychopacie, miałam wrażenie, że własnie jeden przede mną stoi. Nie wiem dlaczego, nie przypadła mi do gustu? To nie to. W końcu chyba jest jedną z nas, inaczej by nie gadała... takich rzeczy. No chyba, że na prawdę jest jakimś psychopatą i to jest tylko taka gra. Szybko odgoniłam od siebie wszystkie myśli, kiedy zauważyłam, że od jakiejś paru sekund dziewczyna przygląda mi się.
- To... jesteś wilkiem? - powiedziałam cicho. Tak jak mówiła, ktoś mógł nas śledzić, lub teraz obserwować. Nawet, jeżeli szanse są bardzo, ale to bardzo nikłe, odrobina ostrożności nie zaszkodzi. Dziewczyna pokiwała twierdząco głową.
- Amnesia jestem – wyciągnęła w moim kierunku dłoń. - Tutaj Jane Brinley – dodała. Spojrzałam na jej dłoń, którą po dwóch sekundach uścisnęłam.
- Shakuya Shakimizaki – przedstawiłam się. - Czyli Shaku – dodałam. Dziewczyna lekko się uśmiechnęła.
- Chyba jesteś pierwszy raz w mieście – zauważyła. Czyli to aż tak było widać? W sumie... tak. W końcu kto normalny warczy na psa, jakby był twoim wrogiem?
- Drugi. Za pierwszym się przemieniłam – spojrzałam w kierunku, w którym uciekł psiak. Może ten czworonóg jest niby z mojej rodziny gatunku czy czegoś tam, ale jednak go nie lubię. Chyba nie polubię żadnego stworzenia w tym mieście. Wszystko takie udomowione, że aż strach. Jak ludzie mogą tak więzić zwierzęta? Dają im wszystko, a czego w zamian chcą? Słodkości, którą mogą się pochwalić przed sąsiadami, a gdy owej słodyczy już ci brak, wymieniają cię. Jak można się godzić na taki los?
- Tez tak reagowałam na początku – przyznała się. - Może porozmawiamy w kawiarni? Środek chodnika to chyba nienajlepsze miejsce – zaproponowała. Kawiarni? W sumie... czemu by nie? Zawsze chciałam wejść do takowego miejsca i poznać smaki, które preferują ludzie. W końcu my wilki spożywamy raczej tylko surowe mięso zwierzęcia, które upolowaliśmy niedawno.
- Dobra – zgodziłam się. Amnesia kazała mi przejść na drugą stronę ulicy spokojnie, nie warcząc na przejeżdżające samochody. Kiedy weszliśmy na białe pasy auta jechały w naszym kierunku. - Przecież nas przejadą – szepnęłam przyglądając się jednemu z kierowców, który dziwnie mierzył mnie wzrokiem.
- Nie przejadą, spokojnie – miała rację. Blachy się zatrzymały przed pasami i poczekały, aż przejdziemy na drugą stronę. Potem weszliśmy do małej kawiarenki. - Nie wariuj tak – powiedziała spokojnym i nieco rozbawionym głosem.

<Amnesia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz