22 czerwca 2017

Od Amor -Cd. Artur

- Jasne. - odparłam z uśmiechem. Usiedliśmy na lądzie. Położyłam szalik na nagrzanych kamieniach. Tym sposobem szybciej wyschnie. Rozmowa z Arturem była naprawdę interesująca. Kiedy on wylegiwał się na pisaku, ja postanowiłam Naostrzyć oraz naoliwić miecze. 
- Wysechł ci już szalik? - zapytałam.
- Już jest praktycznie suchy. - odparł Artur.
- To wspaniale. Może wybierzemy się na polowanie? - zaproponowałam basiorowi.Ten zgodził się. Nie pozostawało już nic innego jak wybrać się do Przełęczy Połamańców. Słońce prażyło niemiłosiernie. Na moim futrze możnaby było usmażyć kotleta, albo jajecznicę. W sumie to nie taki zły pomysł. Usiałdłam na półce skalnej, by wytropić ofiarę. Po chwili szczęście się do mnie uśmiechnęło. Stado bizonów. Przeskakiwałam z półki na półkę. Po chwili skoczyłam na grzbiet jednego z bizonów i wtopiłam w niego móje pazury. Nie minęła chwila, a drugi bizon  też poległ w starciu ze mną. 
- No i mamy obiad. - powiedziałam do Artura. Szybko zabrałam się do pałaszowania mięsa. Było przewyborne. Po skończonym posiłku postanowiłam położyć się spać. Ułożyłam się wygodnie pod drzewem i zasnęłam. Drzemka nie trwała długo. Szybko ze snu obudził mnie Artur.
- Co się stało? - zapytałam ospale. 
- Wataha kozdojów pędzi w naszą stronę! - zawołał basior.
- Podczas przesilenia letniego to normalne. - rzekłam. - Eh, zaraz się tym zajmę. - dodałam po chwili. Wstałam z twardej, wyschniętej ziemi.
- Gdzie są? - zapytałam.
< Artur?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz