19 czerwca 2017

Od Diala - Cd. Aidena

Milczałem parę sekund. W ustach wciąż miałem smak drożdżówki zawierającej papkę z truskawek i to ohydne ciasto. Boże, jakim cudem ja dałem się wciągnąć w kupno tego pieroństwa? Normalnie już smarowałbym asfalt językiem - wszystko, by pozbyć się tego obrzydlistwa z jego powierzchni. Wsadziłbym dwa palce ( w nie to co myślisz, zboczuszku ) do ust i wyrzygał to wszystko. Jakim prawem jeszcze takie jedzenie nie zostało zlikwidowane? Zabronione do wprowadzania do sprzedaży? Mlasnąłem z nadzieją, że lekkie mdłości miną. Następnym razem, do cholery, biorę pizzę czy chociażby suchą bułkę, a nie to gówno!
- Zapomniałeś o istnieniu prostytutek - podsunąłem, mówiąc niezrażony dociekliwą uwagą chłopaka. Jego imienia nadal nie znałem, ale na chwilę obecną mi to nie przeszkadzało. A raczej już zdążyłem temu zapobiec. - Skarbie - dodałem po chwili, tłumiąc głęboko w środku śmiech i używając z lekka poważnego, aczkolwiek przesłodzonego tonu głosu. Miałem wrażenie, jakby siedzący obok się zakrztusił, gdyż wydał z siebie nieokreślony dźwięk. Nawet się nie zaczęło, a on już jęczy. I jakim prawem ma mi zostać tylko gwałt, się pytam?
- Nie tkną cię. I tak, faktycznie jestem skarbem, jednak nie twoim - ściął mnie. Ale zareagowałem niemalże instynktownie, bez zastanowienia.
- Mnie nie musi, gumka wystarczy. Wolę się zabezpieczyć - na wspomnienie, ile razy robiłem to bez owego zabezpieczenia, uśmiechnąłem się nieznacznie. Rozejrzałem się na boki, szukając czegoś ciekawego do roboty. Nic - dzieciaki na deskorolce. A może jednak nie takie nic? Dwójka chłopaków, na oko piętnastki, przejeżdżała właśnie na tym środku transportu obok. Bez zastanowienia przytrzymałem się dłońmi ławki, po czym zjechałem z niej i podłożyłem nogę pod koła. Cofnąłem się równie szybko, nie czekając na moment, który i tak krótko po tym się wydarzył - obrócony już tyłem chłopczyk runął jak długi na ziemię. Niebieska, na pewno twarda deska wylądowała na jego plecach. Wydał z siebie głuchy jęk, gdy działanie zderzenia z brukiem poskutkowało należycie. Obserwowałem z założonymi na piersi rękami, opierając się wygodnie o przyjemnie chłodne drewno ławki, całe to zdarzenie. Pomagający kumpel, nieszczędzący pytań dotyczących samopoczucia oraz powodu wypadku. Na jego miejscu leżałby na ziemi i się śmiał, tarzał ze śmiechu, a nie pomagał. Jacy ci ludzie są dziwni!
- Do końca cię popierdzieliło?! - usłyszał syknięcie ze strony towarzysza o czarnych włosach, niekoniecznie dyskretne. Z resztą - wszystko widziała dwójka dzieci, ale co siedmiolatkowie mogę zdziałać? Reszta obrócona tyłem, kryjąca się za zakrętem nie mogła nic zobaczyć. Aż zabawne, że to akurat on się tak przejął. Cóż, najwidoczniej potrafi zaskoczyć.
- Wiem, powinienem był drugiego, obaj by się wywalili - udawałem, że to właśnie o to mu chodziło. 
- Gumki też by nie dotknęły, nie martw się - rzucił, po czym wstał i poszedł przed siebie, oddalając się ode mnie. Zacisnąłem szczęki i pięści, ale szybko poderwałem się z siedzenia i ruszyłem za nim, w końcu doganiając go. Szybkie, długie kroki, jakie stawiał, wyrażały bezmierne oburzenie. Jak słodko, taki mały bubuś zdenerwowany na niegrzecznego i nieodpowiedzialnego Diala.
- Nie muszę się o to martwić. To gdzie teraz, kochanieńki? - spytałem zastanawiając się, kiedy szlag go trafi i rzuci się na mnie, przyduszając do ziemi. - Zagrajmy w siatkę, lubię siatkę, gdzieś musi być coś... Hej! - zawołałem, gdy skręcił w taki sposób, iż niemalże co nie wpadłem do kubła na śmieci.
< Tak, zdecydowanie początki są trudne >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz