18 czerwca 2017

Od Shaku - Cd. Jake'a

Kwiat był brzydki i jest. Nie dziwie się, że ma kolce i można z niego zrobić truciznę. Dobrze, że najpierw trzeba by go przyrządzić, bo pewnie już bym leżała martwa. Przez parę sekund, za nim chłopak skończył swoją wypowiedz, wyobraziłam siebie leżącą przy tym kwiecie, zalewająca się krwią, z otwartymi oczami i grymasem bólu na twarzy. Dlaczego mi się to podoba?! A, no tak. Mam w sobie krew demona. Jak dobrze...
Przyglądałam się robocie wykonywanej przez niego. Ostrożnie wyrywał każdy kwiatek z ziemi, trzymając przy samej nasadzie tak, aby nie dotknęły do kolce. Widziałam, jak jeden wkładał do jakiejś książki i go tam na chwilę zostawił. W ciszy zrywał kolejne, a kiedy pewnie uznał, że mu starczy, usiadł na tyłku kładąc księgę na kolana i wyjmując długopis. Zaczął w nim coś bazgrać, a ja oczywiście ciekawska wszystkiego, zajrzałam mu przez ramię. Zdążyłam tylko przeczytam dziwną niezrozumiałą nazwę.
- Nie stój tak nade mną – mruknął zły. Od razu się odsunęłam, ale usiadłam na przeciwko niego. Książkę miał położoną płasko, dlatego nie musiałam się w żaden sposób wychylać, aby przeczytać to, co pisze. Co jakiś czas się zatrzymywał i chyba na mnie spoglądał, ale ja tylko lekko przekręcałam głowę starając się przeczytać jego odwrócone bazgroły. Udało mi się wychwycić to, że jest trucizną, ma kolce i pomijając krótki opis wyglądu, więcej nie przeczytałam, bo automatycznie gdy skończył zamknął swoją książkę.
- Ja to czytałam – mruknęłam wstając. Zaczął wszystko chować do torby. - Skąd wiedziałeś, że ta roślina jest trująca, nie mając jej w księdze? - zapytałam. Kiedy wstał musiałam zadrzeć nieco głowę do góry. Chwilę milczał stojąc tak i patrząc na mnie, jakby chciał mnie od czegoś wyzwać, ale tylko się odwrócił. Moja ciekawość zwyciężyła i ruszyłam obok niego. Może i zachowywałam się jak szczeniak, ale co ja poradzę, że chce wszystko wiedzieć? - Jesteś jakimś szamanem, lekarzem, naukowcem czy coś? - zapytałam.
- Po prostu znam się na tym – odpowiedział najwidoczniej mając dosyć mojej zaciętości. Cóż... jeszcze chwilę się ze mną pomęczy.
- A po co ci trujący kwiat? Chcesz kogoś otruć? - zapytałam. Czasem sama siebie mam dość, wnikając w cudze sprawy. W końcu ja sama nienawidzę, gdy ktoś pyta o moje osobiste rzeczy. Tyle, ze teraz tego nie cofnę. Lepiej! Ja się nawet nie zamknę, a jego zaczynam najwidoczniej irytować.
- Zapełniam zapasy – zapasy?
- Czyli masz tego więcej? A mogę zobaczyć twoją książkę? - wskazałam na jego torbę. Spojrzał się na mnie jak na kretynkę i ostro zaprzeczył. Ruszył szybszym tempem idąc przodem. Kiedy ja byłam z tyłu, pawie dostałam gałęzią w twarz – jedynie musnęło mnie to liści, ponieważ zdążyłam zareagować.
- Czemu leziesz za mną? - zapytał spokojnym głosem. Podskoczyłam jak sarenka omijając kłodę i znalazłam się obok niego. Nie mam zamiaru znowu dostać jakimś badylem, bo on nie uważał.
- Bo twoja książka jest ciekawa – wytłumaczyłam. - No i ty, ale wolę książki – dodałam przypominając sobie jego zielone oczy. Były dziwne, tym bardziej, że świeciły. Ludzie takie mają? A może to wilk, taki jak ja? O to raczej się go nie zapytam, nie będę się narażać na jakieś łowy ze strony ludzi. Wolę pożyć w niewiedzy... jakiś czas.
- To miał być komplement? - wzruszyłam ramionami.
- Jak wolisz. Co chcesz za książkę? - zapytałam, a on automatycznie cofnął się zabierając torbę i mocno trzymając po ramieniem.
- Nic. Nie jest na sprzedaż – nadymałam policzki.
- Szkoda, ale kiedyś ją przeczytam - znowu dłuższą chwilę się nie odzywał, a ja wytrwale szłam obok niego, kiedy nagle las się skończył, a zaczął się piasek. Parę kroków dalej pojawiał się chodnik i pierwsze budynki. Były duże i szare, z oknami, za którymi wisiały... firanki. Albo żaluzje. Chłopak bez przeszkód wszedł do miasta, ja za to się zatrzymałam się i przyglądałam tylko, jak odchodzi. Okropnie chciałam wejść do miasta, zobaczyć jak żyją ludzie, ale jestem wilkiem. Nic nie wiem na temat tych dwunogów oprócz tego, że mnie mogą zabić, jeśli dowiedzą się, kim jestem. Ewentualnie będą robić groźne eksperymenty, aby dowiedzieć się "jak działam". Mimo, iż wizja krojenia mnie na części nie była w żaden sposób odstraszająca, a nawet ciekawa, że chciałabym ją przestudiować, to jednak nie wyobrażam sobie w tej chwili wejścia do miasta. Nie samej.
- A tobie co? - z myśli wyrwał mnie głos chłopaka, który zatrzymał się przed budynkami. Cofnęłam się i schowałam ręce do kieszeni bluzy. Bez słowa się odwróciłam i ruszyłam w stronę lasu. Kiedy miasto za mną zniknęła zamieniłam się w wilka.

<Jake?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz