17 czerwca 2017

Od Aflana - Cd. Amnesii

Cóż za niefortunny ( a może i fortunny? ) zbieg okoliczności. Ta niewielka wadera, którą miałem okazję poznać w dość nietypowych i niezbyt przyjemnych okolicznościach, teraz szukała ukojenia na otulonej złocistymi promieniami słońca ziemi, a raczej skale mieszczącej się nieopodal wodospadu, z którego prawdopodobnie niedawno musiała korzystać. Wnioskowałem to nie tylko po dziwnie układającej się sierści, ale również mokrej plamie kwitnącej wesoło obok rozłożonych szeroko skrzydeł.
- Witaj - rzuciłem krótko, niezbyt wiedziałem, jak się zachować. Nawet nie musiałbym patrzeć w jej kierunku by nie wiedzieć, że się we mnie wpatruje. Jej wzrok był dziwnie wyczuwalny, jakby miliony ostrych igieł próbowały wbić się w moje ciało, natrafiając na pewnego rodzaju barierę niewidoczną dla oka. Narastające u mnie dziwne uczucie zostało zburzone, na szczęście, słowem powitania i z jej strony:
- Witaj - powtórzyła po mnie. Wiedziałem, że zwykle napicie się wody musiałoby wyglądać co najmniej dziwnie, a odejście niezwykle prostacko i nieelegancko. Ale, bądźmy szczerzy, gdzie mi tam do dżentelmena? Gdybym nim był, być może zwracałbym na siebie większą uwagę osobników płci przeciwnej, jeżeli orientacja byłaby przeciętna, rzecz jasna. A więc postanowiłem zagadać, stając w miejscu i kończąc swoją bieganinę za niczym. Tak, właśnie tak. Przemierzałem ze średnią prędkością las, gdy usłyszałem świst powietrza i parę metrów nad koronami drzew ujrzałem dziwne stworzenie o niebieskich, a być może turkusowych ( tak, jako samiec naprawdę nie znam się na barwach ) łuskach. Smok? Tak, raczej tak, ale pewności nie mam - zobaczyłem tylko parę fragmentów jego ciała, poruszał się bardzo szybko.
- Co porabiasz? - to pytanie, choć banalne, podtrzymywało rozmowę choć na jedną, niewiele znaczącą chwilę i sprawiało, że zakłopotanie nieco się zmniejszało.
- Opalam się, wiesz? - tę wypowiedź, z nutką sarkazmu wyczuwalną zwłaszcza na jej końcu można było odebrać na dwa sposoby. A mianowicie na poważnie lub z ironią. I właśnie ten drugi przekaz był dla mnie jasny - choć tyle, że wcześniejsze wydarzenie poszło w nie pamięć, przynajmniej po części.
- Uważaj, bo się zaraz w murzyna zmienisz - oznajmiłem z udawaną przestrogą. Sam nie wiedziałem, skąd we mnie taka... pogodność, jakby chęć do rozmowy. Zwykle to ktoś inny ją podtrzymywał. Cóż, niespodzianki są zwykle mile widziane.
- Dlatego wymyślono krem z filtrem, prawda? - zagadnęła, nadal utrzymując sarkastyczny ton głosu. Zastanowił się na moment, po czym usiadł na siedzeniu. Tyle dobrego, że znalazł sobie wygodną pozycję, podczas której jeszcze lekko bolące przy nagłym ruchu narządy nie były wystawione na kontakt z ziemią.
- U Willa Smitha się to nie sprawdziło - zauważyłem mając nadzieję, że wie, o kim mowa.
< Amnesia? Chyba mnie wena opuściła i poszybowała hen, w dal... >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz