25 czerwca 2017

Od Sakuy'i

Dobra. Wejdę tam. Zaraz tam pójdę. Przekroczę tą granica między naszym światem a ich i zobaczę jak żyją. No, już. Prawie jestem. Idę...
A w rzeczywistości okropnie się wlokłam na dwóch nogach trzymając się każdego drzewa. Chciałam wejść do miasta jako człowiek, nogi same mnie tak prowadziły, ale rozum i ręce były temu przeciwne. Rozum podpowiadał mi, że to bardzo, ale to bardzo zły pomysł, a ręce opierały się trzymając każdego drzewa, tyle, że każde puszczały, a ja szłam dalej. Powoli, mozolnie, ale w końcu wyszłam z lasu. Stanęłam na twardej powierzchni i wzięłam głęboki wdech. "Jestem w ludzkiej postaci, nikt mnie nie rozpozna. Tylko nie świruj." Nakazałam sobie i nieco sztywnym krokiem ruszyłam w uliczkę, zaraz po której rozciągało się miasto. Przez wejściem na chodnik, a wyjściu ze śmierdzącego zaułku, w którym znajdowały się kosze na śmieci, powstrzymywał mnie widok miliona ludzi. Była ich masa; sami, z rodziną, z przyjaciółmi, z pupilami. Każdy szedł w swoją stronę nie zwracając na nikogo uwagi. No właśnie, dlaczego nie wchodzę? Pewnie i na mnie nikt nie spojrzy. Tylko ta myśl pozwoliła mi przekroczyć próg i wejść do ludzkiego świata.
Masa ogromnych budynków o różnych kształtach i kolorach. Sklepy, gdzie za szybami były coraz to nowsze i dziwniejsze rzeczy. Kina, super markety, zwykłe sklepy spożywcze, sportowe, różne nazwy, których nie wiedziałam jak przeczytać, restauracje, bary, inne lokale, baseny... masa! Aż dostałam zawrotu głowy, kiedy temu wszystkiemu się przyglądałam. Aby nie wyjść na wariatkę, a tym bardziej podejrzaną osobę, ruszyłam chodnikiem uważnie wszystko obserwując.
Moje zwiedzanie przerwało mi szczekanie. Kiedy zniżyłam głowę, zauważyłam niewielkiego czarnego kundla z białym uchem, który ujadał na mnie niczym szalony lew marząca o mięsie. Zaczęłam się cofać, aż nagle napotkałam jakiś opór, przez który upadłam. Okazało się, że bł to jakiś człowiek, ponieważ usłyszałam cichy jęk, kiedy wylądowałam na nim. Przez pierwsze sekundy nie mogłam zwrócić na niego uwagi, ponieważ zajęłam się tym zwierzęciem; wystawiłam kły i zawarczałam na niego, na co zaskomlał i uciekł.
- Na twoim miejscu nie robiłbym tego w mieście – powiedziała osoba. Zaraz... że co? Szybko się odwróciłam w stronę tajemniczej postaci, która dała mi taką dziwną radę... może nie trafiłam an zwykłego człowieka?

<Ktoś, kto zamienia się w człowieka?>

Kochać mnie Pande

1 komentarz: