22 czerwca 2017

Od Diala - Cd. Kozume

Siedzenie bezczynnie na brzegu rzeki, nie wydało mi się dobrym pomysłem. Ryby, jak na złość, odpłynęły w cholerę i jakoś nie miały zamiaru się pokazać, przynajmniej przez te trzy sekundy, gdy próbowałem wychwycić jakąś wzrokiem. Dlatego więc wybrałem drzewo. Solidne, wysokie, dębowe. Ładne, jak na mój gust, drzewa zawsze są ładne. Nawet te bez liści, wysuszone na Saharze. Ale czy tam w ogóle są drzewa? Trzeba będzie kiedyś sprawdzić. "Wyprawa wilka na Saharę", to byłby fajny tytuł na pierwszą stronę gazet, jednakże łatwiej będzie po prostu wleźć na internet tak, jak teraz włażę na rozłożyste konary drzewa, dające kojący cień. Wkrótce przyłączył się do mnie i Kozume, choć z wyraźną niechęcią. Śmieszne, czułem się jak rodzic prowadzący syna na szczepienie. I między innymi dlatego nie mam dzieci ( prawdopodobnie, ugh... ). Ciągle się drą, - oczywiście nie mówię, że ja nie, ale to co innego - biją się - to samo -podważają każde słowo dorosłego,... Dużo mają tych negatywnych cech, a za dużo jak dla mnie. Ciekawe, czy też byłem taki upierdliwy. Czy się kłóciłem z innymi? Tak, raczej tak. Wkurzałem innych? Uhmm... Starałem się zaleźć starszym za skórę ,szczególnie tym w moim wieku? Jasne, że tak. A więc w zasadzie niewiele nas różni, z tym wyjątkiem, że teraz jestem większy i starszy, a d tego wkurzają mnie szczenięta. A więc tyle w temacie, amen. Usiedliśmy na tej samej gałęzi - ja mniej więcej w połowie, on blisko pnia. Wiele razy już spadałem z podobnej wysokości, i to nie tylko oz drzew. Zwykle kończyło się najgorzej na złamaniu bądź utracie przytomności, raczej nic poważniejszego. A więc polisa idzie do kąta, jak na razie. Jaki smutek, doprawdy.
- Jaki jest twój ulubiony kolor? - spytałem ni z gruszki, ni z pietruszki. Chciałem wiedzieć, a właściwie to podjąć jakikolwiek temat rozmowy. A owy rozmówca wydał się równie zdziwiony, co ja, gdy okazało się, iż nie będę musiał go zabijać, ani zaprowadzać do alfy, ani też nie gonić przez pół terytorium. A szkoda, byłoby zabawnie.
- Bordowy - odparł krótko, strzępił słów. Przynajmniej się odzywa, niektórzy po prostu wilka ignorują i albo robią swoje, albo też odchodzą. Skinąłem wręcz niezauważalnie.
- Żółty. A zwierzę? - kontynuowałem wywiad, bo jakby inaczej. Moje pytania zdawały się go przytłaczać, ale nie przejmowałem się tym. Gdybym wyrządzał mu jakąś poważna krzywdę, to owszem, ale jak na razie to tylko przesłuchanie i nic więcej. Stłumiłem westchnięcie, miałem wrażenie, że jeśli zaraz czegoś nie zrobimy, to eksploduję.
- Jakby... dinozaury - oznajmił takim tonem, jakby wszystko zaczynało być zbyt osobiste, naruszające intymność jego życia. Cóż, każdy odbiera każdego inaczej. Okay. Wleźliśmy na drzewo, więc co teraz? Zacząłem się zastanawiać, aż w końcu zadałem kolejne pytanie, tym razem o jego przeszłość, przynajmniej częściowo.
- Skakałeś już kiedyś z takiej wysokości? - spytałem. - Moglibyśmy przemieszczać się z drzewa na drzewo, jednak to grozi upadkiem. Zawsze możemy zejść na niższy poziom, albo biegiem po ziemi. - zaproponowałem. - Lub popływać - wymieniałem po kolei swoje pomysły.

< Żałoba przez  moją zmarłą wenę >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz