Nowy, świeżak, nieznajomy, początkujący, jakkolwiek by mnie nazwać, pewnie by się zgadzało. Poznałem dopiero parę wilków, ich zapach, wygląd oraz głos nadal pozostał dla mnie obcy. Napotykając kogoś, kogo nie miałem prawa poznać ( szyszki same się nie zakopią ) po prostu instynkt wziął nade mną górę. Do tego samiec, co od razu widać, wydał mi się czujny, jakby chodził po nie swoich terenach, a nawet i je szpiegował. Jednak gdy zapewniał, że należy do watahy? Nie powinno się atakować swoich, tym bardziej wbijać pazury w ich futro na karku, w których toksyny aż prosiły się o uwolnienie i pożarcie skóry wilka. Kozume, przynajmniej takie podał imię. Warknąłem cicho, złażąc ze swojej "ofiary". Wstyd przyznać, ale skradając się myślałem, że mam do czynienia z młodym jeleniem. A tutaj - puf!Ukazał mi się wilk. Jednak dobrze, że się powstrzymałem. Mimo, iż mam fuchę zabójcy, chyba zabijanie się nawzajem bez powodu ( chociaż takowy miałem ) to wykroczenie. I to bardzo duże, jak mniemam. Być może przegoniliby mnie z terenów stada, zaatakowali, a może i nawet zabili? Chociaż nie ukrywam, potrafię walczyć, to jednak nie tylko ja. Miałbym szansę na ucieczkę, jednak co potem? Chciałem znaleźć własną watahę, a ta spełniała wiele moich wymagań. A właściwie, to wszystkie.
- Wybacz, nadpobudliwość - chociaż zachowywałem czujność, to jednak miałem wrażenie, że to na prawdę jeden z nas. I musiało tak być - już przesiąknął zapachem. Charakterystycznym, w tym wypadku silnym. Tak, na stówę to jest prawowity członek Watahy Niebieskiej Zorzy. No, to klapa. - Jestem Dial - przedstawiłem się krótko, na moment spuszczając wzrok z nieznajomego, a właściwie, to już znajomego mi, basiora. Wydawał się skrępowany, niechętny do poznawania mnie. Ale co mi tam szkodzi? W końcu jaka do wataha, skoro wilki w niej żyjące nawet się na oczy nie widziały i nie poznały chociaż trochę? Czy w ogóle istnieje taka opcja? Jakim cudem walczyłoby się ramię w ramię, gdyby nawet nie miało się pewności, czy osoba obok jest po twojej, czy po przeciwnika, stronie. Tak, trzeba się z tym pośpieszyć, czasu coraz mniej. Może i jak na razie nic nam nie grozi, ale kto wie? W chwili, gdy miał się już odwrócić, odezwałem się szybko, wykonując parę susów i stając przed nim. Zdążył się już obrócić o niemal sto osiemdziesiąt stopni, a kontakt wzrokowy w moim przypadku to obowiązek.
- Pójdziemy na coś zapolować? Albo nad rzekę? - zaproponowałem, energia na nowo zaczęła mnie roznosić, odpychając gdzieś na bok dawne lekkie poczucie winy. - Jak nie chcesz, możemy też pobiegać sobie albo chociaż pospacerować. Pójść nad jezioro, na ryby. Albo coś mniej standardowego, chociażby wspinaczka na drzewa. To bywa na prawdę zabawne, uwierz mi - ciągnąłem, nie mając zamiaru się zamknąć. Podniecenie, że spędzę z nim czas po prostu mnie rozsadzało od środka. Ekscytacja przed nadchodzącym epizodem także nie pozwalała mi nie uderzyć parę razy ogonem o ziemię. Czekałem na odpowiedź.
< Kozume? Chyba Diala można nazwać szalonym... ;P >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz