18 czerwca 2017

Od Queera - Cd. Amadeusza

Nieubłaganie próbowałem uciekać od niego wzrokiem, nie pokazywać tego, że czuję się niekomfortowo w czyimś towarzystwie. Gdyby tak się nad tym zastanowić, to próbowanie przekonania mnie do tego najsłodszym ciastem by nie pomogło. Wiedziałem, że jego czerwonookie spojrzenie świdruje mnie na wskroś. Wiedział o moim strachu. Czułem się tak, jakby dawało mu to satysfakcję. Wszechobecną radość z pokonania mnie i możliwości zrobienia tego, co mu się żywnie podoba. Byłem na zupełnie przegranej pozycji.

- Wystarczy - powiedział z uśmiechem. Nie miałem pojęcia o co chodzi. Przecież od dobrych kilku minut siedzieliśmy w kompletnej ciszy, nikt nie raczył się odezwać. Spojrzałem na niego niezrozumiale, by spotkać się z dziwnym spojrzeniem, które znów oglądało mnie od góry do dołu. Mógłby w końcu przestać. Chciałem się odezwać, powiedzieć, by zaprzestał swoich bezczelnych oglądów. Wbrew pozorom nie było to przyjemnym doświadczeniem. Gdy od lat żyjesz w odizolowanym od świata miejscu, nie masz pojęcia jak mogą zachować się w danej chwili. Przerażało mnie to, a z drugiej strony intrygowało. W przeciągu kilku sekund nie patrzył już na mnie, a na ciemne gwieździste niebo, które jak zwykle zachwycało swoim wyglądem. Ja jednak jakoś nie mogłem przenieść wzroku w górę, pozostawiłem spojrzenie na profilu chłopaka. Światło padające z pobliskiej latarni dawało dziwny połysk, rozbłyskujący tak, że dodawało mu to uroku. Przez chwilę zapomniałem gdzie jestem i dlaczego tu jestem. Muzyka dochodząca z parszywego klubu zniknęła gdzieś w otchłani. Zostaliśmy tylko my dwoje, skąpani w ciemności cichej nocy. Uroczy chłopak, który chwilę temu przestał zwracać na mnie uwagę, bawiący się swoimi kolczykami i wpatrujący w świetliste konstelacje oraz ja, oziębły facet, bojący się towarzystwa, który w przeciwieństwie do pierwszego nie zwracał uwagi na sklepienie. Moją głowę zajmował tylko stojący obok towarzysz.
Zdawałem sobie sprawę, że to był tylko ułamek sekundy, że on nie znalazł się przede mną bez powodu. Normalnie nie zwróciłbym uwagi na czyjeś dziwne zachowanie. Nie przypatrywałbym się jak nastawienie osoby mi kompletnie obcej, zmienia się o dobre sto osiemdziesiąt stopni. Jak dotąd cicha i trochę zadziorna postawa czarnowłosego nie wydawała mi się dziwna. Nie, dopóki nie poczułem się tak, jakby perfidnie zaczął się uśmiechać, jakby specjalnie nie pozbył się papierka wypełnionego nikotyną pod swoją stopą. Jakby specjalnie nie przeczesywał swoich włosów od cebulek po końcówki jak uwodzicielsko, że nawet ja bym się skusił. On dobrze wiedział co robi i dlaczego to robi. Przecież to samo działo się wcześniej na klubowej scenie, oczywistym było że patrząc wprost na mnie, próbował mi coś przekazać. Był sprytny. Sam w pewnym momencie zacząłem się zastanawiać, dlaczego zwracam uwagę na tak nic dla innych nie znaczące ruchy bioder, niewinne przymykanie powiek i delikatne uśmiechy. Byłem zbyt wciągnięty w trans. Trans, który pozwalał jedynie na obserwowanie jego wijącego się ciała. Nie zauważyłem kiedy pojawił się przede mną. Wymusiłem jednak na sobie pokerową ekspresję, jakbym wcale się tym nie przejął. Znów byłem zaintrygowany jego zachowaniem, zamglonym jednak pożądającym kogoś wzrokiem. To ja miałem ten zaszczyt, to mnie pożądał właśnie w tym momencie. Byłem niezwykle ciekaw jak sytuacja się potoczy. Wbrew pozorom chciałem brnąć w to dalej, mimo tego, że z zewnątrz mogłem wyglądać na znudzonego całą sytuacją. Delikatne opuszki palców przejechały powoli po moich wargach, dodając dziwnego uczucia podniecenia. Zmarszczyłem brwi, oczekując mocniejszego wstrząsu. To nadal było zbyt mało.

- Amadeusz! - ktoś krzyknął gdzieś z oddali, a do mnie wróciła niewielka część zdrowych zmysłów. Amadeusz? Czarnowłosy słysząc nawoływanie odsunął się ode mnie, zabrał swoją dłoń z moich ust i odszedł kawałek w stronę wejścia do klubu. Nadal byłem w stanie go zobaczyć, napawać się jego obecnością obok mnie. Teraz znałem już jego imię, co dodawało większej satysfakcji. Bolało mnie jednak to, jak szybko musieliśmy zakończyć tę chwilę napięcia seksualnego. Drugi mężczyzna podszedł do niego, położył dłoń na ramieniu i wyszeptał coś do ucha. Tak więc ma się zakończyć nasza kilkuminutowa znajomość? Zmarszczyłem brwi jeszcze bardziej, przyglądając się uważniej sytuacji, w której jesteśmy. Jak zwykle wszystko działo się zbyt szybko. Zielona butelka alkoholu wylądowała w moich rękach, a ja dopiero teraz zdałem sobie sprawę, że papierosy to nie była jedna zła rzecz, której powinien zaprzestać w życiu. Nie miałem pojęcia jak młody był, jednak jego wygląd siedemnastolatka sprawiał, że miałem niezwykłą ochotę skarcić go za swoje głupie zachowanie. Zaraz po tym już go nie było, zostawił mnie w totalnym oszołomieniu i pobiegł z nim do środka. Teraz dopiero dotarło do mnie, że nici z nocnej przygody, która została przerwana nam przez znajomego czerwonookiego. Możliwe, że powinienem u dziękować, ale w tym momencie żałowałem że straciłem szansę. Wbiłem puste spojrzenie w zieloną, szklaną butelkę. Byłem zbyt ciekaw, co działo się w środku.
Kiedy tam wszedłem, właściwie było już po całym zamieszaniu. Głuchy szczęk szkła opadającego na ziemię i głośny krzyk jakiejś dziewczyny. Po środku parkietu utworzyło się wielkie kolo wolnego miejsca, a w samym środku można było dojrzeć kilka osób. Tak, on też się tam znajdował. Pokręciłem głową z westchnieniem i zacisnąłem dłoń na szyjce butelki. Przyciskał dłoń do policzka, który krwawił tak mocno, że czerwona ciecz z łatwością przeciekała mu przez palce. Wstał, żeby pobiec w stronę łazienki przez tłum. Zacisnąłem usta w wąską linię. Moje nogi same postanowiły obrać ten sam kierunek co on. Przepychając się przez gęstą grupę ludzi w końcu trafiłem do męskiej łazienki. Głuchy odgłos jęków z kabiny został zapomniany tak szybko, jak tylko udało mi się położyć butelkę na blacie umywalki. Przyglądając się uważnie zaczerwienionej od łez twarzy chłopaka oparłem się tyłkiem o wcześniej wspomniany przedmiot. Nie wiedziałem co mam robić, byłem zbyt zawiedziony jego zachowaniem. Oczywistym było, że rana nie wzięła się przecież znikąd. Nie pozostało mi nic, jak tylko wbijać puste spojrzenie w wykrzywiającego twarz w grymasie bólu chłopaka. Nie mogłem jednak powstrzymać dziwnego uczucia, które nakazywało mi zająć się krwawiącym cięciem. W jednej chwili trzymałem już jego podbródek pomiędzy palcami i przyglądałem się jego reakcji. Ja byłem zawiedziony, on płakał z jeszcze większego bólu jaki mu zadawałem. Westchnąłem cicho pod nosem i ściągnąłem jego okulary, by lepiej przyjrzeć się krwawiącej szramie. Obfitość krwawienia była tak mocna, że moje palce już po kilku sekundach były pokryte czerwoną cieczą. Zignorowałem też nasze chwilowe towarzystwo, które aktualnie opuszczało miejsce swojej tymczasowej schadzki. Ja jednak wciąż w ciszy wgapiałem się w ranę, a z każdą minutą miałem coraz większą ochotę go skarcić. Odsunąłem się jednak, pozostając w kompletniej ciszy, a czarnowłosy znów rzucił się do dystrybutora, bo kawałki papieru. Gdy po raz kolejny, po zetknięciu się z jego policzkiem nasiąknęły krwią, zrobiło mi się go żal.

- Po co ci to było, co, młody? - charknąłem cicho. Jego srogie spojrzenie przeszyło mnie na wskroś. Powiedział coś o wybronieniu swojego znajomego. Wymruczałem do niego coś o byciu idiotą i zacząłem obmywać swoje dłonie z powoli zasysającej krwi.
- Przepraszam za wcześniejsze. Troszkę się zagalopowałem - powiedział, a ja przeniosłem na niego swoje spojrzenie. Owszem, zagalopowałeś jednak wcale mi to nie przeszkadzało. Zmarszczyłem brwi i sięgnąłem po chusteczki by wytrzeć wilgotne ręce.
- Jesteś strasznie nieodpowiedzialny. Nie dość, że narażasz swoje życie paląc i spożywając alkohol, to jeszcze plączesz się w bójki z innymi. Próbujesz uwieść ludzi, bo potrzebujesz jakiejś przygody na jedną noc - mruknąłem i wyrzuciłem mokry papier do kosza, sięgając po kolejną pulę tego suchego. Odsunąłem od rany dłoń chłopaka, zabrałem nasiąknięty krwią skrawek, ten trzymany w ręce namoczyłem wodą i zacząłem przykładać, omywając ją delikatnie, tak by nie sprawiać mu większego bólu, jaki już odczuwał. Gdy po kilku powtórzeniach tej czynności, krwawienie ustało na tyle, by spokojnie móc obchodzić się z jego twarzą, ponownie złapałem jego podbródek.

To właśnie w tym momencie stracił nad sobą panowanie. Tej nocy zdecydowanie działo się zbyt wiele, a on nie potrafił złożyć tego w spójną całość. Kciukiem przejechał po delikatnym, zdrowym poliku chłopaka i spojrzał w prost na jego oczy, które niezrozumiale wpatrywały się w jego oziębłą twarz. Dosłowna chwila słabości, która zawładnęła nim od koniuszków palców u stóp, po sam czubek głowy. Jego usta wylądowałby delikatnie na tych drugiego, a on sam uważnie przyglądał się jego reakcji. Nie zamykał oczu, chciał widzieć co się stanie. Dla niego to nie było nic niezwykłego, zrobił to z czystej ciekawości. Może nie potoczyłoby się to w ten sposób, gdyby sam blondwłosy nie chciał poczuć więcej. W tamtym momencie sam pragnął chłopaka, pozwolił oddać się przyjemności. z czasem pogłębiał pocałunek, nadal uważając na wrażliwy policzek. Swoją dłonią przejechał po łagodnym boku czerwonookiego, drugą ręką zaś przyciskając go bardziej do siebie. Wtedy dopiero całkowicie mu ulżyło po wcześniejszym. Powoli odsunął się od niego, wycierając wilgotne usta. Uśmiechnął się szelmowsko i odgarnął niesforne kosmyki z twarzy tego drugiego. Włożył jego okulary z powrotem na nos, przejechał dłonią po jego twarzy i klepnął lekko w tyłek.
- Chcesz to dokończyć?

<Amadeuszu?>

Koty mi się pod oknem pierdoliły jak to pisałem jprld. KURWA JEGO MAĆ ZAMKNĄĆ SIĘ KOCURY. To miauczy coraz głośniej ;-; Kurwa jeszcze się oblałem. Będą kociaki, chce ktoś jednego? KURWA KOTY JEST 24.25, CICHO SIEDZIEĆ. CZY TO ZNOWU MIAUCZY? KURWA NOO 24.43 Jedna runda nie wystarczyła, do cholery? Skupić się nie mogę ;-; 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz