22 czerwca 2017

Od Zero -Cd. Kozume, Amor

- Heh, spodziewałem się ciebie. - fuchnąłem niechętnie. Basior zapewne nie wiedział że przepowiadam przyszłość.
- Coooo? - zdziwił się. Obejrzałem go dokładniej. Niższy ode mnie. Chyba. Po cóż było mi to wiedzieć? Cóż... Może mały eksperyment?
- Słuchaj... Mogę zrobić na tobie pewne doświadczenie? - spytałem. Patrzył na mnie przerażony, a zarazem zaciekawiony.
- A co to ma być?
- Quiz. - jęknąłem zmęczony. - Ale jutro. - dodałem. Basiorowi najwidoczniej doskwierał głód, ponieważ zaburczało mu w brzuchu. - Jesteś głodny? - spytałem zmieniając temat. Przytaknął jedynie a ja skinąłem łbem by poszedł za mną. Upolowałem wcześniej jelenia, więc nie było problemu...

~Po kolacji.~
Pożegnałem się z Kozumem i poszedłem spać o godzinie 21:49. Obudziłem się jednak i do rana nie mogłem zasnąć. Dlaczego?
Myślałem o mojej dawnej miłości, która mnie skrzywdziła... Zostawiła na pastwę losu dla innego... Miłość ta była krótka i niezbyt szczęśliwa. Niestety... Smutno mi było z tego powodu, a nawet bardzo.

~Nazajutrz. ~

Zmieniłem się w orła by polatać po terenie całej watahy, jednak wyleciałem minimalnie za granicę. Co ujrzałem? Jakaś ciemna postać zabijała naszych sąsiadów. Postanowiłem ostrzec Amor. Szybko więc do niej poleciałem.
- Amor! Amor! - wpadłem do niej zdyszany.
- Hę? Co się stało? Poczekaj, dam co wodę. - powiedziała. Podała mi szklankę wody, po czym ledwie zamoczyłem moje wargi a już mówiłem:
- Czarny Pan atakuje sąsiednią watahę. - przerwa na oddech.
- No i co? To nie nasza sprawa! - warknęła.
- Daj mi dokończyć. - To niedaleko naszej granicy. On może zaatakować naszą watahę. - zakończyłem. Stała zszokowana.

Kozume? Amor?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz