19 czerwca 2017

Od Avem - Cd. Amorencja

Lekko się cofnęłam, patrząc na tego... Ktosia. Jak prosiła, tak nie dopytywałam. Machnęłam głową i miałam właśnie odchodzić.
- Masz coś ciekawego do roboty? - zatrzymało mnie jej pytanie. Spojrzałam na nią kątem oka. Machnęłam lekko ogonem.
- Ona słyszy co do niej mówimy? - zapytał dziwny stworek, spoglądając na Amorencje.
- Tak, po prostu oszczędza się w słowach. Więc, masz czas? - ponownie skierowała do mnie pytanie.
- Aktualnie? Mam... - odpowiedziałam szybko. Nienawidzę jak ktoś mnie oto pyta. Zawsze się to kończy na tym, że muszę za kogoś odwalić czarną robotę. Ale w porównaniu z tym, co aktualnie zobaczyłam, nie wiem, czy dobrze odpowiedziałam na to pytanie.
- Myślałam, czy nie iść na polowanie... Chcesz pójść ze mną?
- Czemu nie - odwróciłam się - czekam przy wejściu do lasu.
- Jasne... A i Avem. Tego, nie widziałaś - uśmiechnęła się głupkowato, na co wywróciłam oczami i poszłam na umówione miejsce.

****

Rysowałam pazurem po ziemi. Nudziło mi się, było to widać... Ale co zrobisz, jako jedyna z nielicznych nie pokazuje swoich uczuć... Poczułam po chwili, jak coś, a raczej ktoś, wchodzi mi do głowy. Oczywiście nie był to kto inny jak nie moja kochana klątwa... A przynajmniej jej część.
- Znowu nie odmówiłaś pomocy. Avem, weź! Masz być twarda, a ty jak głupia się wszystkiego boisz.
- Zamknij się. To ja mam aktualnie władzę nad ciałem, nie ty. Więc pozwól mi pracować.
- Pff... Jak zawsze. Kiedy w końcu zrozumiesz, że twój ojczym nie chciał, byś walczyła. Jak myślisz, czemu nauczył cię, byś się wszystkiego bała?
- Posłuchaj, Jashe. Cokolwiek nie zrobię, jestem, jaka jestem, ale nie masz prawa mnie wyzywać od tchórzy! - moją rozmowę z własną świadomością, przerwały kroki. Odwróciłam się, spoglądając na Amorencję. Machnęłam ogonem. Szybko pobiegłam w stronę lasu, zaczynając szukać zapachu mięsa. Po dłuższej chwili się zatrzymałam. Żółta wadera stanęła za mną. Gdy zobaczyłam dość sporego jelenia, który nigdy nic wcinał sobie liście, pokazałam jej gestem, by się stąd nie ruszała. Wskoczyłam na gałąź i zaczęłam skakać po drzewach, by być po drugiej stronie mojego celu. Spojrzałam na Alfę, a potem skoczyłam na grzbiet jelenia, gryząc go w kark. Ten zaczął oczywiście szaleć, rżeć i obijać na lewe strony, ale moja towarzyszka go ugryzła przy kopycie, przez co padł martwy, a ja mogłam już z niego zejść.
- Wezwę smoka, by wziął jedzenie i zaprowadził do-- - przerwało jej lekkie pęknięcie.
- Słyszałaś t- WOW! - nad nami się nagle zapadła ziemia. Spadaliśmy w dół.
- Avem! - spojrzała na mnie i wskazała na ziemię. Dotknęłam ją i była strasznie wilgotna. Z całych sił wyciągnęłam wodę z ziemi i zrobiłam coś typu wodnej zjeżdżalni. Stanęłam na czterech łapach, by móc lepiej manewrować tym, co robię. Na całe szczęście, udało mi się złapać moją towarzyszkę. Gdy dolecieliśmy do dna, puściłam wodę, patrząc w górę. Byliśmy dość głęboko.
- Dasz radę nas stąd wyciągnąć? - spytała.
- Za mało wody jest tutaj, nie dam rady. Masz lepszy pomysł?
- Może wezwę smoka?
- NIE! Po pierwsze, smoki są paskudne, po drugie, się tutaj nie zmieści.

<Amor? Heheszki>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz