19 czerwca 2017

Od Amortencji -Cd. Shane'a

- Och. Jak miło. - mruknęłam. Nałożyłam na nas znak Qeen. Teraz byliśmy bezpieczni. Wyjęłam moje dwa miecze zza pleców. Szliśmy dalej przed siebie wąskim korytarzem. Przez cały czas zastanawiałam się dokąd prowadzi przejście. Nagle spod ziemi wyłoniła się cała chorda krwiożerczych zombie. Powoli zaczęły nas otaczać ze wszystkich stron. Byliśmy w ciemnej dupie. Chwyciłam mocniej Gwyhyr oraz Vasilis i wykonałam precyzyjną serię młynków, przecinając tym samym czaski zombie na pół.
- Nieźle. - mruknął Shane, walcząc z następną falą. Walka trwała trochę czasu, na zmiane używaliśmy swoich mocy. Powoli zaczęłam tracić wiarę iż fale zombie kiedyś się skończą. Ale jednak po około dziesięciu chordach udało nam się uwlonić z rąk potworów.
- Bałeś się? - zapytałam.
- Nie. - odparł basior.
- Ja też nie. Ogólnie wilki zmory są nieczułe na magiczny strach. - powiedziałam. Znowu przemierzaliśmy bezkresne odmęty jaskini. Korytarz wydawał się nie mieć końca. Jakież było moje zdumienie kiedy odnaleźliśmy ogromne wrota.
- Wiesz może jak je otworzyć? - zapytałam zmartwiona.
- Nie. Może wystarczy je tylko pchnąć? - zaproponował Shane. Basior jednym pchnięciem otworzył ogromne drzwi.
- Wow, silny jesteś. - pochwaliłam towarzysza. Ten tylko wzruszył ramionami. Lekko podenerwowana, a zarazem podekscytowana przeszłam na drugą stronę. Moim oczom ukazał się niesamowity widok. Nad naszymi głowami znajdowały się wiszące ogrody, budynki wyglądały nadzwyczaj futurystycznie, a zamiast samochodów pod nieboskłonem latały statki, podobne którymi lata Ratchet.
< Shane?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz