24 czerwca 2017

Od Amor-Cd. Artur

Wyjęłam miecze i przygotowałam się do ataku. Krążyłam powoli dookoła siebie nasłuchując. Nie było żadnego dźwięku. Kompletne nic. Nagle z nikąd nad nami zaczeły krążyć lelki, by chwilę potem wylądować przed nami. Szybko rzuciłam znak Qeen, a potem zatrułam kozdoje. Szybko użyłam Raito by oślepić przeciwników. Kulami strzelałam jak z pistoletu maszynowego. Na sam koniec w formie rozgrzewki zaczęłam mieczami wywijać młynki. Niestety kozdojów nie ubywało, powiedziałabym wręcz, że się mnożą. Wstchnęłam cicho. Na zmianę używałam moich mocy. Skupiłam się i wzmocniłam zatrucie. Od razu parenaście lelków padło. Wpadłam na szalony pomysł. Użyłam mocy perswazji by lelki się wzajemnie powybijały. To był mój najleszy pomysł od lat. Przyznam iż ciekawy musiał być to widok: wadera o złotym futrze tańcząca z potworami. Z mieczem w łapie. Wokoło masa zwłok i krwi. Walka była męcząca, lecz napawała mnie determinacją. Kiedy już wyczyściłam pole walki włożyłam miecze na plecy i rzekłam:
- I co teraz?
- Nie wiem. - odparł basior. 
- Hm.. z tego co mi się wydaje uwielbiasz latać. Może się gdzieś przelecimy po terenach watahy? - zaproponowałam. 
- Ale.. ty nie masz skrzydeł. - zauważył Artur. 
- Uwierz mi ten problem da się zażegnać. Tylko proszę nie przestrasz się - powiedziałam. Zmieniłam się w swoją demoniczną formę. 
- Gotowy? - zapytałam. 
< Artur?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz