20 czerwca 2017

Od Kozume

Z całej siły chwyciłem zębami kawałek bandaża, po czym pociągnąłem, tym samym zacieśniając go na swojej łapie.
Tak, nigdy więcej łażenia po mieście w formie wilka. Stłuczone butelki leżące na ziemi tym razem okazały się moim wrogiem. Nadepnięcie na takową to naprawdę nic fajnego.
Zrobiłem krótki krok naprzód i spojrzałem w górę, uważnym wzrokiem lustrując niebo i drzewa.
Zanosiło się na deszcz, a ciemnoszare chmury zakryły już większość nieba, a pojedyncze obłoczki poruszały się leniwie po nieboskłonie, przysłaniając co chwilę Słońce.
Hey, hey, we are a hurricane!
Ta piosenka nie oddaje w pełni tej pogody. To będzie prawdopodobnie deszcz, co najwyżej mała burza, a nie cały huragan, jednak tekst piosenki jako pierwszy przyszedł mi do głowy po zobaczeniu chmur. W pewnym momencie w moje nozdrza wdarł się nieznajomy zapach. Uważnie rozejrzałem się dookoła, jednak nic nie dostrzegłem. Rozglądałem się jeszcze chwilę. Nagle, gwałtownie poczułem pchnięcie do przodu, które okazało się być na tyle silne, że upadłem na pysk. Coś ostrawego wbiło mi się w tył karku, nie uszkadzając jednak skóry. Jeden fałszywy ruch i ostry obiekt mógłby rozorać mi całą szyję. Spojrzałem do tyłu, starając się uspokoić kołaczące szaleńczo serce.
-Kim jesteś?-Usłyszałem głośny, z pewnością należący do samca głos. Poczułem strużkę krwi spływającą z mojego nosa do pyska. Miałem ochotę wytrzeć krew, jednak samiec stał nade mną, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch.
-Członkiem Watahy Niebieskiej Zorzy, Kozume-przedstawiłem się niechętnie.

<Jakiś szalony samiec?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz