Na co ja się zgodziłem?! Nie wiem. Nie wiem co we mnie wstąpiło, a żeby
zgadzać się na kąpiel. Teraz jestem mokry. Moje biedne skrzydła. Mój
biedny szalik! Powinienem się cieszyć, że udało mi się poznać kogoś
nowego, ale wszystko ma swoje granice. Chociaż nawet się opłacało. Pod
wodą jest równie pięknie co i nad nią! Byłem tak zafascynowany, że
praktycznie zapomniałem, iż ktoś jest obok mnie. W pewnym momencie
poczułem jak coś pociąga mnie w góre ku powierzchni przy pomocy szalika.
No tak! Oddech idioto! Złap powietrze w płuca! Machnąłem kilka razy
skrzydłami by znaleźć się bliżej krawędzi wody i nieba. Wynurzyłem łeb
biorąc głęboki oddech.
- Jeszcze chwila i byś mi się utopił. Tak się zachwyciłeś, że zaparło ci
dech w piersiach? - powiedziała moja wybawicielka. Albo pewnie za taką
się aktualnie mogła uważać.
- Ta... racja. - zachihotałem. Była to prawda, aczkolwiek mogłem tam
jeszcze zostać na kilka sekund dłużej. W końcu to ja zwykle wygrywałem
konkursy na wstrzymanie oddechu jako szczenie, jak ktoś się nade mną
zlitował i zaprosił do zabawy.
Obydwoje wygramoliliśmy się na brzeg i strząchneliśmy z siebie nadmiar
wody. Spojrzałem na swoje skrzydła. Moje biedne pióra... podniosłem je i
trząchłem kilka razy, aby zostały osuszone w jakimś stopniu.
- Hej! Ja też tu jestem! Nie mów, że masz zaniki pamięci krótkotrwałej! -
podniosłem uszy i obróciłem się. Chyba ochlapałem Amortencję...
- Jeju, wybacz Amorten... znaczy Amor. Nie chciałem. - uśmiechnąłem się
nerwowo. Co jak co, ale czułem jakiś respekt do niej. Wydawała mi się na
starszą i większą. Chyba za każdym razem będę poprawiał się podczas
wypowiadania jej imienia. Jak mogę mówić "Amor" do takiej wadery!?
- Może wybierzemy się w jakieś zacienione miejsce? Chciałbym odłożyć
gdzieś szalik, by go wysuszyć. - zaproponowałem podnosząc łapą kawałek
materiału, który był o wiele cięższy niż zwykle i ciągle przez niego
spływała woda po mojej szyi. Okropne uczucie.
<Amor?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz