26 czerwca 2017

Od Amnesii - Towarzysze

Weszłam do Niezbadanego Lasu rozglądając się dookoła. Było w chuj ciemno, ale widziałam na tyle dobrze, że zwinnie omijałam każdą przeszkodzę. Ogólnie to mój spacer miał miejsce w środku nocy. Dlaczego? Sama nie wiem. Tak jakoś. Poza tym zauważyłam, że korony drzew są tak bujne, że tylko gdzieniegdzie widać skrawki nieba i gwiazd. Nie mam pojęcia ile tak szłam aż usłyszałam szelest krzaków obok i aż odskoczyłam gdy coś stanęło mi na łapę. Odetchnęłam z ulgą, gdy zobaczyłam, że to nic innego jak żaba. Niestety spokój nie był mi dany, bowiem po chwili poczułam jak coś powala mnie na ziemię. Poczułam kocie łapy na swoim brzuchu, a gdy otworzyłam oczy ujrzałam duże stworzenie ze skrzydłami. Bez zastanowienia odepchnęłam je tylnymi łapami i szybko wstałam. Przez panującą ciemność ledwo widziałam, jednak nie poddawałam się. Istota wydała dziwny odgłos i skoczyła na mnie. W ostatniej chwili zrobiłam unik i wzbiłam się w powietrze. Postanowiłam wylecieć ponad drzewa, aby ułatwić sobie walkę i zwiększyć pole widzenia. Tak jak się spodziewałam stworzenie ruszyło za mną, a ja już po chwili przebiłam się przez masę gałęzi. Gdy w końcu znalazłam się nad drzewami byłam zdziwiona, bowiem dookoła jak i na horyzoncie widziałam jedynie las. Zapatrzona kompletnie zapomniałam o sytuacji w jakiej się znalazłam i prawie nie spadłam, gdy coś lekko się o mnie otarło. Skierowałam wzrok na ową istotę i dopiero wtedy mogłam ujrzeć ją w świetle księżyca. Było to stworzenie podobne do jelenia, posiadające dwie pary skrzydeł - jedną do latania na plecach i jedną raczej ozdobną, malutką, tuż nad uszami, zamiast rogów, posiadało również lisi ogon, a w miejscu, gdzie powinny być kopyta miało łapy, podobne do kocich. Otworzyłam szeroko oczy nie mogąc nadziwić się jej majestatycznością, jednak opamiętałam się i uniknęłam ataku ze strony stworzenia. Nie chciałam go zabijać, ale nie mogłam tak uciekać w nieskończoność. Korzystając z mocy danej mi jako koszmar lodu spowolniłam czas. Jakież było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam, że czar ten nie działał na istotę. Szybko przestałam używać magii i znowu zrobiłam unik. W końcu postanowiłam zamienić się w lodowego wilka, przedtem jednak wylądowałam na drzewie. Gdy tylko łapy moje znalazły się na bezpiecznej gałęzi przemieniłam się. Szybko skoczyłam na drzewo obok odsuwając się jednocześnie od napierającego stworzenia. Więcej się nie zastanawiając wystrzeliłam w niego ostre sople lodu, które przebiły jego skórę prawie na wylot. Istota zaryczała przeciągle i zaczęła spadać, aż w końcu znikła w koronie drzew. Wróciłam do normalnej postaci i zleciałam na dół. Wylądowałam kawałek od zwierzęcia, a gdy upewniłam się, że nie ma sił na atak podeszłam do niego. Bez zastanowienia zaczęłam tamować krew, jednak wiedząc, że to na nic zawyłam głośno. Nie minęło długo kiedy ujrzałam Daytona. Smok wylądował obok i spojrzał na mnie pytająco.
-Co ty tu robisz?-odezwał się pierwszy.
-Byłam na spacerze, zaatakowało mnie to stworzenie i w celu obrony zamieniłam się w lodowego wilka i przebiłam mu skórę lodowymi soplami, nie chciałam go krzywdzić, jednak nie miałam co robić, nie chcę też aby umarł więc musisz zabrać go do naszej jaskini bo ja nie dam rady-powiedziałam na jednym wydechu.
Mój towarzysz jedynie przytaknął i wziął zwierzę na grzbiet. Właśnie miałam wsiadać, jednak zobaczyłam parę fioletowych oczu.
-Wskakujesz?-zapytał.
-Leć, ja zaraz dołączę-odparłam.
Dayton wzbił się w powietrze i z lekkim kłopotem wyleciał nad drzewa. Ja jednak ruszyłam w stronę tych pięknych oczu, które po chwili znikły. Zaczęłam biec, a gdy znalazłam się po drugiej stronie zarośli ujrzałam fioletowy ogon. Przyśpieszyłam i najnormalniej w świecie goniłam istotę o tych cudnych tęczówkach. Ciekawość wzbierała we mnie coraz bardziej, jednak stworzenie powoli znikało mi z oczu. W pewnej chwili zaczęłam lecieć, bowiem wtedy byłam szybsza. Z zadowoleniem stwierdziłam, że doganiam owe zwierzę. Ono chyba również to zauważyło, bo przyśpieszyło. W końcu będąc już dość blisko odbiłam się od drzewa i skoczyłam na nie. Przygniotłam istotę do ziemi i dla pewności okryłam ją wokół skrzydłami. Spojrzałam w fioletowe oczy wypełnione strachem. Zrobiło mi się głupio, że napadłam tak na bezbronne zwierzę. Właśnie chciałam je puścić, jednak moją uwagę przykuło inne stworzenie. Ledwo widziałam zarys jego ciała, na którym widniały błyszczące się na niebiesko okręgi. Oświetliły one teren wokół i dobrze mogłam się przyjrzeć istotom. Nie wyglądały groźnie, a wręcz przeciwnie. Oba były wychudzone i prawdopodobnie zmęczone, a ja jako osoba o dobrym sercu chciałam im pomóc.
-Przepraszam, ja nie chciałam wam nic zrobić, mogę wam jakoś pomóc?-odezwałam się schodząc z zwierzęcia pod sobą.
Fioletowa istota szybko schowała się za drugą, jednak nie uciekły, a patrzyły na mnie zaciekawione.
-Jestem Amnesia i na prawdę, nie chce wam zrobić krzywdy-kontynuowałam-jestem magicznym wilkiem zamieszkującym watahę, do której należą owe tereny...

Jeśli miałabym opowiadać o całej rozmowie tam, zajęło by mi to wieki. Chcąc przekonać do siebie owe stworzenia opowiadałam o sobie i swojej historii. Z każdym słowem wydawało mi się, że bardziej się do mnie przekonują, a gdy dowiedziały się, co zaszło między mną, a istotą jelenio podobną zbliżyły się do mnie i odezwały. Jeszcze jakiś czas rozmawialiśmy aż zaproponowałam im zamieszkanie ze mną. Obiecałam im pożywienie i schronienie, czyli to, czego nie miały w lesie. Po dłuższych namowach zgodziły się i zabrałam je do jaskini.

Co do jelenio podobnego stworzenia dopiero dwa dni później odzyskało przytomność. Przez ten czas zadbałam o jego stan zdrowia. Spodziewałam się, że po wybudzeniu zaatakuję mnie, jednak zachowywało się spokojnie. Co więcej zaczęło rozmowę, bowiem nie pamiętało nic z ostatnich wydarzeń. Gdy opowiedziałam mu co się stało i zaproponowałam zostanie moim towarzyszem zgodziło się mówiąc, że jest to podziękowanie za uratowanie życia, bo mało jest osób, które postąpiły by podobnie.

The End

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz