17 czerwca 2017

Od Amnesii - Cd. Aflana

Jeśli byłabym teraz w lodowej postaci to roztopiłabym się ze wstydu. Czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha. Życie w tej kwestii jakoś mnie nie rozpieszcza, no ale to już lekka przesada. Chciałam uratować wilka, a na czym się skończyło?
Westchnęłam cicho, po czym spojrzałam na basiora z wszelkich sił starając się nie patrzeć w tamto miejsce.
-Może mogę ci to jakoś wynagrodzić?-zapytałam, bowiem poczucie winy wypalało mnie od środka.
-Nie musisz-odparł.
-Okey... w takim razie może ja już pójdę, pa-powiedziałam i zanim basior zdążył odpowiedzieć odleciałam.
Zmierzyłam w stronę jaskini dalej czując rozpalający mnie od środka wstyd. Błagałam w duchu aby nikt się o tym nie dowiedział bo raczej życia to ja już bym nie miała. Byłam gdzieś w połowie drogi, gdy usłyszałam znajomy mi chichot.
-I z czego się tak cieszysz?-bąknęłam spoglądając kątem oka na smoka.
-Hmmm... chyba z tego, że zgniotłaś jakiemuś basiorowi genitalia...
Spojrzałam na niego gniewnie przymrużając oczy.
-Przecież nie specjalnie to zrobiłam!-krzyknęłam czują kolejną falę wstydu.
-Nie wcale...
Już otwierałam pysk aby coś powiedzieć, jednak uniemożliwił mi to fakt iż wpadłam na jakiegoś ptaka. Leciałam z dość dużą prędkością więc zderzenie było na tyle mocne, że zobaczyłam mroczki przed oczami. Poczułam jak spadam w dół obok białego zwierzęcia i dopiero po chwili zauważyłam, że jest to mewa. Nie wiem ile dzieliło mnie od ziemi, ale Dayton w porę mnie złapał i spokojnie na nią odstawił.
-Gupi pdak-mruknęłam dość niezrozumiale.
Zamrugałam parę razy oczami, aż w pełni odzyskałam kontakt z rzeczywistością. Łeb mnie cały bolał, nie mówiąc już o plecach, które błagały o dobicie. Przekręciłam głowę i aż odskoczyłam widząc martwą mewę obok. Oczywiście mojego pecha nie koniec. Wyrżnęłam się o korzeń i wpadłam pyskiem prosto do błota. Moja jak dotąd biała sierść była teraz brązowa, nie wspominając już o nasilonym bólu. Jęknęłam przeciągle próbując wstać. Raz, drugi, trzeci i dopiero za czwartym mi się udało. Spojrzałam na Daytona, który przez próbę powstrzymania śmiechu miał łzy w kącikach oczu. Spiorunowałam go wzrokiem, jednak smok nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem przy okazji mnie opluwając. Skrzywiłam się i w celu starcia jego śliny nałożyłam na pysk większą dawkę błota.
-Mógłbyś się nie śmiać, a przynajmniej przy tym na mnie nie pluć-bąknęłam gniewnie.
-Dobra, dobra... już nie będę-odpowiedział.
Przewróciłam oczami i ruszyłam głębiej w las.
-A ty gdzie idziesz?-usłyszałam głos smoka.
-Chyba muszę się ogarnąć-powiedziałam.
Spojrzałam na Daytona, który obecnie był moich rozmiarów i cieszył się jak małe dziecko. Po paru minutach wędrówki w końcu doszliśmy do wodospadu, a ja bez zastanowienia wskoczyłam do lodowatej wody. Tego potrzebowałam, orzeźwienia i zmycia z siebie tych wszystkich brudów. Zanurzyłam się pod wodę przyglądając się piaszczystemu dnu. W końcu wynurzyłam się i podpłynęłam do wodospadu. Spadająca woda idealnie domyła resztki mojego futra. Dopiero po jakimś czasie wyszłam z cieczy i rozłożyłam się na nagrzanej i oświetlanej promieniami słońca skale.
-Ja idę zapolować-usłyszałam głos smoka.
Kiwnęłam w odpowiedzi i odprowadziłam wzrokiem odlatujące stworzenie. Nie minęła chwila jak usłyszałam szelest, a po chwili moim oczom ukazał się spotkany już przeze mnie wcześniej basior. Dlaczego mnie to spotyka?

Aflan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz