24 czerwca 2017

Od Artura -Cd. Amor


- Za mną. - powiedziałem i poleciałem nieco w las, na wszelki wypadek nie robiąc tego zbyt szybko by wadera nadążyła, choć właściwie i bez tego była w stanie mnie nadgonić. Poważnie czuję do niej pełen respekt i szacunek. Ja bez swoich skrzydeł prawdopodobnie nie dałbym rady choćby biec na tyle szybko by widzieć koniec własnego ogona!
- Artur, zamknij się i skup się na drodze, bo zapomnisz, gdzie lecisz! - skarciłem się, mając nadzieje, że Amortencja tego nie usłyszała - Nadzieja matką głupich... - mrukłem jak najciszej tym razem. Teraz istnieje szansa, że wiatr uniósł moje słowa! No pięknie Artur! Jesteś geniuszem! Oby tylko była zajęta biegiem... będzie przypał jak uzna to za szept przodków czy coś. Przecież nie przyznam się jej iż gadam do siebie! Uzna mnie za wariata tak jak cała reszta! Z zamyślenia wyrwał mnie widok miejsca, gdzie ujrzałem ostatnio kozdoje. Wylądowałem na ziemi i spojrzałem na waderę, która wyglądała na zupełnie nie strudzoną. To chyba była dla niej tylko przebieżka... ciekawe jak będzie wyglądać walka, czy to będzie tylko zwykłe ćwiczenie przed lekcyjne?!
- Więc, widzisz gdzieś je? - spytała rozglądając się dookoła. Ja również to robiłem i nasłuchiwałem, a nóż usłyszę trzepot skrzydeł. Jeśli walka się zacznie, miałem cichą nadzieje, że Amortencja sobie poradzi sama. Nie mam zamiaru ich dotykać, a nie posiadam umiejętności, dzięki którym mogę walczyć na odległość! Najwyżej będę jej się tłumaczył... byleby nie chciała przybić piątki czy czegoś w tym rodzaju...

<Amortencjo?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz