16 czerwca 2017

Od Amadeusza Do Queera

 Dużo ludzi. Tańczących ciał, które obijały się o siebie, ocierały przypadkowo, wciąż nawiązywały kontakt fizyczny, nawet gdy tego nie chciały. Głośna, ale przyjemna dla ucha muzyka, zapach alkoholu i pomieszanych perfum. Pot, papierosy, baka. Tak spędzała czas prawie połowa osób. Druga natomiast siedziała przy okrągłych stolikach i delektowała się drinkami zrobionymi przez tutejszego barmana. Rozglądnąłem się dokładniej po klubie. To w tym małym, ale klimatycznym miejscu mieliśmy dzisiaj dać kameralny koncert. Zerknąłem na Matthiasa, który zorganizował dzisiejszy wieczór i właśnie zadowolony z siebie jak nikt inny lustrował radosnym spojrzeniem ściany i ludzi. Widziałem ten błysk w jego oku, który mówił tylko jedno. Jest z siebie dumny jak nigdy wcześniej. Mimowolnie uśmiechnąłem się na ten widok.
 Nagle poczułem jak ktoś się o mnie opiera. Nie był ciężki, wręcz przeciwnie. Zerknąłem na ramiona Roweny, która rzuciła się na mnie swoim całym, wątłym ciałkiem. 
 - Podoba mi się tu - Skwitowała krótko z uśmiechem na twarzy. Mikael stwierdził to samo, po czym sam rzucił się w wir zabawy, całkowicie ignorując fakt, że musimy rozstawić sprzęt. Cóż, co najwyżej skończymy bez basisty. Przeczesałem palcami pojedyncze kosmyki włosów, reszta była związana w wysoki kok, prawie że na czubku głowy. Poprawiłem okulary, po czym pomogłem Rowenie wnieść jej perkusję. Łatwiej byłoby nam wszystko przenieść przechodząc przez główną salę, ale musieliśmy przepychać się "Backstagem", który bardziej przypominał szkolny kantorek, wróć, był mniejszy. Skręcenie jej instrumentu jest równe z cudem, nie mam pojęcia jak ona zawsze daje sobie z tym radę. To jest jedyny plus bycia wokalistą, jedyne co ci potrzeba to mikrofon, czasem nawet i bez niego się obejdzie. 
 - Mam alko - Usłyszeliśmy nagle. Nieco wstawiony Mikael pojawił się w drzwiach z kilkoma brązowymi butelkami, mogłem przysiąc, że Thomas przewraca oczami, po czym znowu zaczyna przecierać swoją gitarę, podobnie jak siedzący obok nie Matt, który prowadził z nim niezwykle wciągającą konwersację na temat nowego serialu kryminalistycznego. Skrzywiłem się, gdy zobaczyłem piwo. Mikael zmarszczył brwi widząc moją minę.
 - Piję tylko z zielonych - Ledwo to wypowiedziałem, a Matthias zaczął wyciągać nas na małą scenę. Westchnąłem i wziąłem butelkę wody, która była jedynym środkiem, który mógł zabezpieczyć moje gardło przed bólem. 

 Ukłoniłem się słysząc brawa, podobnie jak cały zespolik. Spocona Rowena nie miała już nawet siły przesunąć bębnów, więc razem z Mikaelem rozebraliśmy instrument i spakowaliśmy go, za co otrzymaliśmy delikatne, wręcz siostrzane, całusy w policzek od właścicielki. Cały sprzęt wrzuciliśmy do naszego busika i zdecydowaliśmy się zostać jeszcze w barze. Matt i Mikael skierowali się prawie od razu do barmana, podczas gdy Thomas nie dał Rowenie odpocząć i od razu porwał ją w wir tańca. Uśmiechnąłem się na ten widok

 Miał blond włosy do ramion. Stał w rogu sali i dokładnie go obserwował. Skanował chłopaka swoim chłodnym spojrzeniem, które było tak obrzydliwie beznamiętne. Nie mógł tak zostać bez odpowiedzi, więc odpłacił się tym samym i zawiesił na nim swoje intensywne oczy w kolorze lekko spranej czerwieni. W przeciwieństwie do blondyna kusił starał się zachęcić do swojej osoby, zachowywał się jak niewyżyty nastolatek. Ocierał się wargami o mikrofon. Przytulał do niego ciepłe usta, które mocno kontrastowały z zimną stalą, która chociaż trochę ostudzała jego temperament. Unosił lekko brwi, jakby był na haju, zachowywał się jakby naćpany muzyką i pożądaniem. Wił się delikatnie będąc na scenie, bujał biodrami. Mimo tego jak kontrowersyjne się to zdawało, nikt tego nie zauważał. Nie zwracał uwagi na jego ruchy. Widział je tylko on i blondyn. Rozpuścił czarne włosy, a turkusowe pasmo opadło mu na nos. Roztrzepał je chaotycznie, by na końcu odgarnąć je do tyłu z zawadiackim uśmiechem. Był na nowo bezczelnym dziewiętnastoletnim gówniarzem, który robił wszystko, by obiekt westchnień go zauważył. 
 Znał doskonale blondyna. Słuchał jego twórczości, bywał na koncertach, lubił jego głos. 
 Camus.
 Czy on naprawdę wił się przy mikrofonie dla idola nastolatek?

  Oparłem się o ścianę na zewnątrz budynku i westchnąłem głośno. Czułem nieprzyjemną suchość w gardle, której nawet woda nie mogła powstrzymać. Jakbym połknął kilogram piasku, który teraz agresywnie uwierał moją krtań. W lewej dłoni ściskałem zieloną butelkę piwa. Alkohol nieco rozgrzewał bolącą część ciała, ale nie przynosiło to zbyt wielkiej ulgi. Tabletek na ból gardła niestety nie miałem, bo jak określił to Mikael, były całkiem smaczne. 
 Wyjąłem ulubione papierosy z tylnej kieszeni moich spodni i nie czekając długo zapaliłem pierwszego. Wraz z pierwszym zaciągnięciem się, czułem jakby dym przyniósł natychmiastową ulgę dla bolącego gardła. Uśmiechnąłem się pod nosem i wypuściłem ustami białą chmurkę, która szybko rozpłynęła się w powietrzu. Resztkę posmaku zapiłem alkoholem. 
 - Zniszczysz sobie głos - Usłyszałem niski pomruk z boku. Zerknąłem na blondyna. Połowa jego twarzy była oświetlona przez latarnię uliczną, druga natomiast dalej spoczywała we wszechobecnym mroku. Jego niebieskie oczy błysnęły wraz z nadjeżdżającym samochodem. Były przejrzyste, łagodne i nieco chłodne. Uniosłem nieco brwi i uśmiechnąłem się w moim firmowym stylu. Zagryzłem policzek od środka. Doskonale wiedziałem, że papierosy dodają chrypy i niszczą głos, ale nigdy się tym nie przejmowałem. 
 Zawsze myślałem, że Camus jest ode mnie wyższy, nie myliłem się. Przewyższał mnie o około dziesięć centymetrów, gdy stał normalnie. Prostował się jednak dumnie i lekko zadzierał głowę, co jeszcze bardziej podbijało jego wzrost.
 W odpowiedzi na jego słowa jedynie wzruszyłem ramionami i ponownie wziąłem bucha, wpatrując się bezczelnie w jego oczy. Zmarszczył lekko brwi. Wypuściłem powoli dym, który zakrył mi na chwilę jego widok, po czym oblizałem powoli wargi, nie spuszczając z niego swojego wzroku. Poprawiłem okulary.
 Był przystojny, to musiałem przyznać. Był w moim typie. Przypominał mi zawsze szlachcica, sam nie wiem czemu. Lubiłem jego włosy, wydawały się być miękkie, do tego połyskiwały, jakby ktoś wplótł w nie złote nitki. Lubiłem jego nieco puste spojrzenie, lubiłem jego gładkie rysy twarzy.
 Krótko mówiąc - pragnąłem go, ale tylko fizycznie, jak każdy głupi nastolatek, którym już nie byłem, a dalej się tak zachowywałem. Powinienem był już z tego wyrosnąć, ze swoich dziecinnych zachcianek. Mimo tego, nie potrafiłem. Musiałem głupio wyglądać w tym momencie. Wpatrując się w niego jak ciele na malowane wrota, bo z pewnością miałem wtedy maślane oczy. 
 - Jak myślisz, czy powinienem zmienić coś w moim wokalu? - Spytałem, kierując swój wzrok na budynek naprzeciw. Urocza, biała kamieniczka, która słabo oświetlona wydawała się być czarna. W odpowiedzi otrzymałem pytające "Hmm?". Uśmiechnąłem się pod nosem. - Ładnie proszę o radę panie Camusie. - Znowu na niego spojrzałem i poprawiłem się przy ścianie. Przytknąłem szyjkę butelki do ust i poprawiłem palcem wskazującym okulary, które znowu jak na złość zsunęły się z mojego nosa. Uniósł lekko swoje cienkie brwi i prychnął. - To jak? - Dopytałem się ponownie i przechyliłem zieloną butelkę, by wypić odrobinę alkoholu. 

< Queer? Przepraszam, końcówka to porażka, nie wiedziałem co zrobić xd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz