16 czerwca 2017

Od Amortencji

Późny ranek. Nadal spałam wtulając się w futro mojego towarzysza - Ratcheta. Już się przyzwyczaił do tego. Trudno, mogłam sobie znaleźć chłopaka. Nagle usłyszałam w mojej jaskini kroki.
- Ratchet?- wyjąkałam.
- Śpię. Zostaw mnie w spokoju do cholery. - odchrząknął lombax. Zwlokłam się powoli z łóżka i zmieniłam się w wilka. Wyjęłam Gwyhyr. 
- Kim jesteś? - zapytałam ospale. Zza skalnej ściany wychylił się łeb brązowo- niebiekski łeb wilka. Na nosie miał czarne okulary. 
- Spokojnie. Nazywam się Amadeusz. - odparł basior.
- Amortencja, może być Amor. Czego tu szukasz? - zapytałam. 
- Pomyliłam jaskinie. - odrzekł Amadeusz. Zaśmiałam się. 
- Już cię lubię. - odparłam. - Chcesz iść na polowanie? - zaproponowałam. 
- Czemu nie. - powiedział basior. Podeszłam do strumyka i umyłam twarz. - Chodźmy. - dodałam po chwili. Trochę to potrwało zanim tam dotarłyśmy, ale było warto. Szybko udało nam się upolować trzy dorodne jelenie. Z zadowoleniem zaczęłam pałaszować mięso. 
< Amadeusz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz