13 czerwca 2017

Od Zero do Yuki

Oto minął kolejny dzień mojego życia. Potruchtałem do swojej kryjówki, która była dobrze ukryta. Miałem też wgląd na różne miejsca w watasze. Już miałem ukończyć swoją podróż ...
- Ej! - krzyczał jakiś głos. Jezuuu... Nie dadzą mi zapewne spać. Mogłem to ogarnąć wcześniej. Tak, tak... Brawa dla mojego stanu umysłu... Poziom inteligencji równy zeru. Heh. Jedynie przepowiedziałem sobie w głowie kto to i ruszyłem.
- Witam cię Yuki. Zapewne jesteś nowa jak ja. - była zaskoczona moim powitaniem.
- Ssskąd to wiesz? - podpytała nieśmiało.
- Władam przepowiedniami... - tylko to powiedziałem, po czym złapała mnie za łapę i dosłownie pociągnęła za sobą.
- AŁĆ! - jęknąłem. Zatrzymała się.
- Widzisz tego motylka? - spytała. Przytaknąłem. Musiałem złapać oddech.
- Mam sprawdzić co się z nim stanie za dwa dni, abyś uwierzyła. Hę? - uprzedziłem ją.
- Yhm.
Nie chciałem się z nią dzielić tą przepowiednią, lecz co ja mogłem zrobić? Praktycznie nic. Byłem, jestem i będę dobrze wychowany i koniec.
- Otóż ten motylek za dwa dni będzie cierpiał tak mocno, aż jego malutkie serduszko pęknie i umrze. - wyjaśniłem. Yuki chlipnęła. No ale jest więcej takich istot. - Słuchaj, każde stworzenie śmiertelne umiera. Taka kolej rzeczy... - pocieszyłem ją.

Yuki?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz