17 czerwca 2017

Od Queera - Cd. Amadeusza

Kolejne neonowe światła, znów tańczące po osobach w pomieszczeniu. Tym razem było ciaśniej, nie było głuchego krzyku. Kręciło mu się w głowie przez to, jak duszno tu było. Nie potrafił znieść tego, że musiał schować się w kącie, żeby chodź trochę czuć się bezpiecznie. Powoli robiło mu się niedobrze od tego zaduchu. Wszystkie te ludzkie ciała, w powolnym i intensywnym tańcu coraz bardziej powodowały, że chciał stąd uciec. Nie mógł jednak okazywać swojej słabości. Przecież ogromna ilość osób znała go z plakatów i reklam. Sam nie miał pojęcia co poczynał w tamtym miejscu, dlaczego obserwował wszystkich dookoła, sceptycznie na nich patrząc. Wiedział, że to była chwila, dosłownie ułamek sekundy, gdy godzinę wcześniej został bezczelnie wepchnięty do zielonego garbusa swojego znajomego. Reiji doskonale wiedział, że nie lubił towarzystwa, a przebywanie w tak ogromnym tłumie po prostu go przerażało. To nie była arena. Nie była scena, która ogrodzona przez barierki dawała mu poczucie bezpieczeństwa. To był typowy klub, do którego ludzie przychodzili by się zabawić. To był moment, w którym po kilku drinkach łazienki były zajęte przez przypadkowe pary, szukające przygody na jedną noc. Klub, w którym grały przypadkowe kapele, dając większy nastrój do ocierania się wśród innych. Gardził tym wszystkim, z trudem powstrzymywał chęć wymiotów. Wszystko wyglądało w ten sposób, póki nie spotkał się z przeszywającym spojrzeniem czerwonych tęczówek.
Przyglądałem się w ciszy całemu temu tłumowi. Gdy nie skupiałem spojrzenia na tańczących osobach, wydawało się być lepiej. Nie powinienem się tym przejmować, oni i tak nie zwracali na mnie uwagi. Byli zbyt zajęci innymi sprawami. Nie potrafiłem jednak pozbyć się tego niepokoju z ciała. Nigdy nie chorowałem na klaustrofobię, a miałem wrażenie, że przebywając tutaj wiem, jak takowa osoba się czuje. Bałem się jednak przecisnąć przez tłum. Obawiałem się przypadkowego wciągnięcia do całej tej zabawy i niemożliwości ucieczki. Wbiłem więc wzrok w pustą scenę, z której już dobre dziesięć minut temu zszedł zespół. Żałowałem, bo muzyka którą tworzyli nawet wpadała w ucho. Mówię to ja, co znaczy, że serio musi być dobra. Tch. Chcę stąd wyjść. Natychmiast. Wtem spiąłem się w duchu i stanowczym krokiem ruszyłem w stronę wyjścia. Reiji spróbuj się tylko pojawić i spróbować mnie zatrzymać to przykuję twoją głowę nad moją jaskinią.
Szybkim krokiem ominąłem tańczące ciała, chwilę później znajdując się na świeżym powietrzy. W końcu. Ogromna ulga ogarnęła mnie, gdy w końcu byłem w stanie zobaczyć ciemne niebo, rozświetlane tylko pomniejszymi światłami lamp ulicznych i budynków. Nie była to część miasta, którą zna większość osób. Kluby takie jak ten znajdowały się w ciemnych zaułkach, odwiedzane tylko przez osoby, które chciały się zabawić, albo musiały się wypłakać przy mocnym alkoholu. Z resztą i tak na jedno wyjdzie. Wolałem się nie zastanawiać co brązowowłosy chciał tam poczynić. Z resztą, nie moja w tym sprawa. Odetchnąłem z ulgą, wiedząc że uwolniłem się od tego piekła bez niczyjej interwencji. Mogłem niepostrzeżenie wrócić do domu, znów być kompletnie sam. Nie było mi to jednak dane. Może przez własną spostrzegawczość, której uwagi nie można od razu od czegoś odciągnąć. Widoczny dym papierosowy rozprzestrzeniał się w lichym świetle latarni. Byłem zbyt ciekawy, kogo tam poniosło. Wtedy nawet nie obchodziło mnie, dlaczego zachowuję się sprzecznie do samego siebie. Krok za krokiem, głuche obijanie się twardej podeszwy szykownego buta o dziurawy asfalt. Powoli odsłaniający się obraz palącego chłopaka. Pamiętałem go ze sceny, wijącego się i patrzącego wprost na mnie. Powinno mi to przeszkadzać, prawda? No cóż... Palił. A ja miałem dziwną chęć wyrwania mu papierosa z ust. Wyglądał zdecydowanie zbyt młodo na coś takiego. Nie wyglądał nawet na pełnoletniego. Możliwe, że się myliłem. Wiele osób w tych czasach wyglądało zbyt młodo jak na swój wiek. Jego włosy majestatycznie opadały na jego oczy, dodając mu bardziej dziecięcego wyglądu. Zagryzłem na moment wargę. Przecież same podejście do niego było złym pomysłem. Wyglądałoby to zbyt dziwnie. Dlatego wymsknęło mi się tylko coś o papierosach i niszczeniu głosu. Jego reakcja była dla mnie śmieszna, choć może bardziej niezrozumiała. Jak na zawołanie spojrzał w moją stronę, oblatując twarz czerwonookim spojrzeniem. Czyżby wiedział kim jestem? To by wyjaśniało dlaczego wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Zmarszczyłem brwi. Zdecydowanie go nie rozumiałem. Za długo siedziałem sam, żeby teraz odróżniać ludzkie emocje. Nie było mi łatwo przebywać przy wiecznie rozbawionym i optymistycznym Reijim, który od paru lat był dla mnie codziennością, a co dopiero rozmawiać z obcym facetem, którego reakcji nie potrafiłem przewidzieć. Samemu nie mogąc się powstrzymać obleciałem go spojrzeniem. Mając na co dzień styczność z malutkimi nastolatkami, stojąc przy nim czułem się jak w pułapce. Nie miałem już więcej poczucia bycia silniejszym. 
- Jak myślisz czy powinienem zmienić coś w swoim wokalu? - spytał jak gdyby nigdy nic. Przepraszam, co? Zmarszczyłem brwi, odrywając od niego spojrzenie. Czy powinien coś zmienić? Nie przysłuchiwałem się jego głosowi, to jedynie rytm piosenki przyciągnął jakoś moją uwagę. Mógłbym jednak to jakoś przemyśleć. Raz na jakiś czas rozmowa o zdolnościach artystycznych przecież by nie zaszkodziła. Mruknąłem jakiś przypadkowy pytający dźwięk, na co on tylko poprosił o radę. Miałem ochotę prychnąć mu w twarz. Pyta mnie o takie rzeczy, a w tym samym momencie jawnie zatruwa sobie organizm. Uroczy dzieciak.
- Może zacząłbyś o siebie dbać? - zapytałem sarkazmem. Nie zdziwiłbym się gdyby teraz zaczął się śmiać, albo totalnie mnie zignorował. Westchnąłem cicho i poprawiłem białą marynarkę. - Może sam dojdź do tego, co wydaje ci się złe? - dopowiedziałem chłodno. Wtem kolejny samochód przejechał obok nas, perfidnie świecąc mi w oczy. Powoli miałem tego dość. Rozejrzałem się wokoło, sprawdzając czy aby na pewno poza nami nikogo tutaj nie ma. Miałem dziwne wrażenie, że ktoś zaraz wyskoczy z ciemnego zaułka i zacznie wyśmiewać. Wykrzywiłem twarz w grymasie. - Słuchaj młody, jeśli naprawdę sądzisz, że musisz poprawić coś w wokalu, to z czasem sam do tego dojdziesz. Moim zdaniem potrzebujesz trochę więcej doświadczenia. Wystarczy ci tyle? - zerknąłem na niego, krzyżując ręce na piersi. Szczerze mówiąc nie było tak źle. Przecież pytał tylko o głupią radę, którą i tak wymyśliłem na poczekaniu. Uśmiechnąłem się krzywo pod nosem i odgarnąłem opadające mi na czoło włosy. Chłopak po prostu musiałby się więcej nauczyć.

<Amadeusz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz